Jej wystraszone zająknięcie się przemilczał, zamiast tego powracając do stałej pozycji z wysuniętą nogą. Pozwolił karej naprawić spapraną robotę, gdyż może po prostu użyła za mało specyfików. Przyglądał się on zarówno jej, jak i drugiej towarzyszce. Jeden nieprawidłowy ruch... Byłyby w kropce. Ale sam z siebie nie miał najmniejszej ochoty walczyć z o wiele słabszymi klaczami. Nie chciał się zniżać do tego poziomu.
Po jakiejś chwili zauważył, że kara wzięła się do tego porządnie i faktycznie zadbała o ranę jak trzeba. Wydawało się, że jest w porządku, bo krwawienie ustało. Cóż, nie było najmniejszego sensu przeciągać tego dłużej. Nie miał ochoty na dalsze słowne potyczki.
Cofnął się kilka kroków, obejmując obie na raz wzrokiem. Spojrzał na swoją nogę, która nawet go nie bolała i... Odsunął się w bok, robiąc przejście.
- Możecie się bezpiecznie stąd... Wynosić.- zabrzmiał swym niskim głosem mrużąc w skupieniu oczy. Miały zniknąć jak najszybciej, a i było im to na rękę... W końcu nie dał im gwarancji, że nie napotkają żadnego płomiennego po drodze. Gdy już opuściły to miejsce, on zmierzył spokojnym krokiem w inne miejsce.
z/t