W galopie
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Niewielka sadzawka

Go down 
5 posters
AutorWiadomość
Admin
Admin
Admin


Posty fabularne : 289

Niewielka sadzawka Empty
PisanieTemat: Niewielka sadzawka   Niewielka sadzawka EmptySro Kwi 10, 2019 3:27 pm

Trudno przedostać się przez gęste zarośla, przez jakie prowadzi droga do tej niewielkiej, płytkiej sadzawki. Zarasta ją różnorodna roślinność, wokół rozpościerają swe korony wysokie drzewa obrośnięte lianami. Roi się tu od najmniejszych mieszkańców dżungli, a miejsce wygląda na dość bezpieczne.
Powrót do góry Go down
https://wgalopie.forumpolish.com
Etoilé
władca | medyk
Etoilé


Posty fabularne : 119

Niewielka sadzawka Empty
PisanieTemat: Re: Niewielka sadzawka   Niewielka sadzawka EmptyPon Maj 06, 2019 9:54 pm

Przechadzała się pewnym krokiem po, co prawda nieswoich, terenach. Mało ją interesowało, czy należały do jej stada, czy też nie. Nie miała powodu, aby czuć się tu niepewnie - nie przypominała sobie sytuacji, gdy komuś zalazła za skórę. No, może znalazłyby się dwie osoby, z którymi nie miała najlepszym kontaktów, ale nie należeli oni do Płomiennych. Szła więc dziarsko, rozglądając się ochoczo za znaleziskami. Mimo wrodzonej ciekawości, nie wyściubiała noska spoza Księżycowych zbyt często (okropna polityka), dlatego korzystała z każdej okazji, aby wzbogacić swoją kolekcję ziół o nowe skarby.
Powrót do góry Go down
Calore
Wojownik
Calore


Posty fabularne : 42

Niewielka sadzawka Empty
PisanieTemat: Re: Niewielka sadzawka   Niewielka sadzawka EmptyPon Maj 06, 2019 10:22 pm

Nie minęło wiele czasu od walki Calore'a z leśną świnią, ale jego rana z każdą chwilą coraz bardziej mu przeszkadzała. Pozwolił sobie jedynie na aktywny stęp, czując jak mimowolnie odciąża zranioną nogę. W ogóle nie był obecnie w najlepszym humorze (ciężko mu się dziwić), a przedzieranie się przez potworne chaszcze niczego nie polepszało. W oddali zaiskrzył mu widok niewielkiej polany, więc zachęcony przyspieszył do kłusa. Tuż przed wyjściem się na miejsce, które z oddali wydało mu się po prostu niewielką łączką, gwałtownie się zatrzymał, zdawszy sobie sprawę, że jest to staw. O bogowie, jak on nie znosił wody. Unikał jej jak, o ironio, ognia. Nienawidził bycia mokrym, z niewiadomych powodów czuł się wtedy obnażony.

Zaabsorbowany tym całym wydarzeniem, z niejakim opóźnieniem zdał sobie sprawę z obecności klaczy o, trzeba przyznać, nieprzeciętnym umaszczeniu. Stała ona po drugiej stronie jeziorka i wylądowali w niezręcznej sytuacji, bo ani to się przywitać, ani też tak się całkiem zignorować. Nie zwracając nawet uwagi czy klacz go dojrzała, ruszył brzegiem jeziora, uważając, by nie zmoknąć. Przez chwilę korciło go, by się trochę napić, jednak jakże niegrzeczne by to było w tym momencie. Zbliżał się miarowo do niewielkiej, aczkolwiek widocznie silnej i obdarzonej nieprzeciętną sprawnością fizyczną przez naturę, tarantowatej. Bynajmniej nie starał się o ciszę, aby jasno dać znać nieznajomej o swoim przybyciu. Gdy był już na tyle blisko, że mogliby swobodnie wymienić pozdrowienia, rzekł proste:
- Dzień dobry - wydało mu się to najodpowiedniejsze w tej sytuacji. Rzucił klaczy badawcze spojrzenie, ponieważ jej zapach zdecydowanie nie niósł ze sobą tropików, charakterystycznych dla jego stada.
Powrót do góry Go down
Etoilé
władca | medyk
Etoilé


Posty fabularne : 119

Niewielka sadzawka Empty
PisanieTemat: Re: Niewielka sadzawka   Niewielka sadzawka EmptyWto Maj 07, 2019 10:50 am

Zadowolona ze swoich nieprzeciętnych znalezisk, schyliła łeb aby zanurzyć pysk w zimnej wodzie sadzawki. Niezwykle przejrzystej, zimnej, jakże odmiennej od słonych wód znajdujących się na terenie Księżycowych. Nie to, aby nie lubiła morza - był to, jej zdaniem, jeden z największych cudów świata. Jednak ta mała sadzawka niewątpliwie miała swój urok i gdyby nie zimne, wieczorne powietrze, to z pewnością już dawno taplałaby się w niej w najlepsze. Brakowało jej takich miejsc na własnych terenach.
Istotnie, nie zauważyła ogiera stojącego po drugiej stronie zbiornika. Zachwyt sadzawką przejął ją całkowicie, a jej wzrok zatopił się w przejrzystych wodach. Jednak nie sposób było nie zauważyć hałaśliwej postaci zmierzającej raźno w jej stronę. Podniosła łeb, a jej wzrok powędrował w kierunku nieznajomego.
- Dzień dobry - odparła pogodnie i kiwnęła głową serdecznie. Jej uwadze nie umknęła rana znajdująca się na jednej z nóg. Przekrzywiła łebek uroczo i powiedziała z werwą: - Skąd żeś nabawił się tego jakże strasznego zranienia? - sprężystym krokiem zbliżyła się do nieznajomego. Wiedziała, że jej zachowanie może być nie na miejscu. Nie znali się zupełnie, a tak bezceremonialne zmniejszanie odległości między nimi i mało co naruszanie przestrzeni ogiera nie było w porządku. Ale nie mogła zostawić tego draśnięcia bez komentarza!
Powrót do góry Go down
Calore
Wojownik
Calore


Posty fabularne : 42

Niewielka sadzawka Empty
PisanieTemat: Re: Niewielka sadzawka   Niewielka sadzawka EmptyWto Maj 07, 2019 8:14 pm

Patrzył z powątpiewaniem jak ta niewielka klaczka nie może ukryć swojego zachwytu zbiornikiem wodnym. Calore jedynie westchnął cicho, nie siląc się na żadne komentarze. Ani by to niczego nie zmieniło, ani nawet nie poprawiło mu humoru, więc po prostu zaniechał tej czynności. Nie wydawała mu się specjalnie młoda, a jednak miała w sobie ten źrebięcy wigor i można by to nawet uznać za dodające jej charakteru i uroku. Ogólnie, jej styl bycia wydał się kasztanowatemu niezwykle pocieszny. Słysząc pytanie westchnął cicho.
- W całym swoim heroizmie postanowiłem pozbyć się parszywego i niebezpiecznego intruza - odpowiedział pół-żartem, pół-serio i jeszcze gdzieś wcisnął mocną nutę sarkazmu. Nie spieszył się natomiast przyznać, że ów intruz prawdopodobnie przeżył to spotkanie. Gdy klaczka gwałtownie zbliżyła się do jego osoby, ten momentalnie napiął wszystkie swoje mięśnie już gotując się do obrony własnej, jednak rudobiałoczarna istota wydawała się jedynie chcieć rzucić okiem na jego zranienie. To nasunęło mu pewną myśl.
- Znasz się może na tym? - spytał luźno, jednak pozwolił sobie na delikatne zabarwienie głosu nadzieją. Nie dbał z jakiego stada była i czy w ogóle powinna się tu znajdować, ogólnie był przeciwnikiem tego zamykania granic, jeśli tylko dałaby radę naprawić tę chwilową dysfunkcję w jego nodze.
Powrót do góry Go down
Etoilé
władca | medyk
Etoilé


Posty fabularne : 119

Niewielka sadzawka Empty
PisanieTemat: Re: Niewielka sadzawka   Niewielka sadzawka EmptyWto Maj 07, 2019 8:44 pm

Jej tok myślenia definitywnie można było nazwać dziecięcym. W wynajdywaniu pociechy w przyziemnych rzeczach i niepoprawnym optymizmie nie miała sobie równych. Jednak trudno jej się dziwić - życie przyniosło jej wiele nieprzyjemności i wykorzystywała każdą chwilę, gdy była ich pozbawiona. Polityka wielokrotnie dawała jej się we znaki w niezbyt przyjemny sposób. Każdy aspekt życia mogący przynieść jej radość autentycznie dawał ją władczyni.
Uśmiechnęła się przelotnie na jego słowa. - Ja również podchodzę pod miano groźnego, nieproszonego gościa - zaśmiała się cicho. Być może nie wyglądała niebezpiecznie, ale jej niepozorne ciałko władało zaskakującą siłą. A wystarczył jeden rzut oka aby przekonać się, że nie jest na swoim terenie.
Zauważyła jego niepokój, gdy zbliżyła się nieco bliżej, więc zatrzymała się wpół kroku. Stanęła metr od niego i pochyliła łeb, przyglądając się zadrapaniu.
- Mm... - mruknęła w zamyśleniu. Po chwili podniosła wzrok na ogiera. - Trochę już z tym żyjesz, co? - westchnęła i sięgnęła po zioła, które zawsze trzymała w pogotowiu. - Rana wygląda na niegroźną, ale po dłuższym czasie mogłoby wdać się zakażenie - zamyśliła się na moment. - Twoje szczęście, że na mnie trafiłeś. Jeszcze kilka dni, a to drobne zadrapanie stałoby się twoim największym problemem - wystawiła języczek i już chciała zabierać się odkażanie, gdy zdała sobie sprawę z jeszcze jednej sprawy. - Wyrażasz zgodę na leczenie, nieprawdaż?
Powrót do góry Go down
Calore
Wojownik
Calore


Posty fabularne : 42

Niewielka sadzawka Empty
PisanieTemat: Re: Niewielka sadzawka   Niewielka sadzawka EmptyWto Maj 07, 2019 10:35 pm

Nie wyobrażał sobie nigdy nic bardziej przeciwnego od groźnego gościa od tej nowo poznanej klaczki, jednak, nauczony bardziej niż ktokolwiek inny, wiedział, że pozory często diametralnie różnią się od rzeczywistości. No w końcu wychowywał się w pełnym manipulacji, spisków i wyrodnych matek środowisku, a to bynajmniej dobrze nie wpłynęło na jego obecny stan psychiczny. Dlatego też, mimo luźnej powierzchowności, pozostawał czujny i gotowy w każdej chwili do odparcia ataku.
- W takim razie twoje szczęście, że spotkałaś właśnie mnie. Jednego z najbardziej tolerancyjnych i nierygorystycznych, jeśli chodzi o zasady, członków Tańczących Płomieni. - było to prawdą, szczególnie, że nie czuł się za bardzo przywiązany do tego stada, jego zasad, a jednocześnie zależało mu w tym momencie, bardziej niż kiedykolwiek, na dobrych stosunkach z innymi.

"Trochę już z tym żyjesz, co?", to pytanie skłoniło go do wykonania skomplikowanych obliczeń matematycznych, w celu przypomnienia sobie ile dokładnie dni się z tym męczy. Dwa? Trzy? Nie wiadomo, nie liczył. W końcu był koniem.
- Mhm - mruknął zdawkowo w odpowiedzi, ponieważ nie wydało mu się by było to poważne pytanie, a raczej grzecznościowe zagajenie. Wiedział, że klacz już poznała odpowiedź na to pytanie, dzięki samym oględzinom rany. Patrzył na nią dziwnie, kiedy wyjmowała swój ziołowy arsenał. Kto chodzi z czymś takim cały czas przy sobie? Widocznie musiał trafić na nie byle jakiego medyka. Jego szczęście. Wysłuchał z grobową miną, jak to ta przeklęta rana mogłaby zamienić jego życie w znacznie cięższe, niż jest nim obecnie. - Nigdy nie śmiałbym wątpić, że twoja osoba przyniosłaby mi jedynie szczęście - uśmiechnął się nonszalancko.
- Eh... - zaczął trochę zbity z tropu - Tak, tak, wyrażam - miał tylko nadzieje, że zaufał odpowiedniej osobie. Wtedy przypomniał sobie jeszcze o jednym, drobnym szczególiku.
- Mam na imię Calore - przedstawił się uprzejmie.
Powrót do góry Go down
Etoilé
władca | medyk
Etoilé


Posty fabularne : 119

Niewielka sadzawka Empty
PisanieTemat: Re: Niewielka sadzawka   Niewielka sadzawka EmptySro Maj 08, 2019 9:08 am

Wiedziała, że jej niski wzrost i dość dziecinny tok myślenia pozostawiają wątpliwości co do niebezpieczeństwa, jakie rozsiewała. Bo istotnie, nie była obosieczna. Jej intencje nie miały w sobie za grosz zła, jednak z racji swej emocjonalności, szybko wpadała w gniew. A w złości była zdolna do wszystkiego.
Uśmiechnęła się. - Być może nasze spotkanie nie było kwestią losu - spojrzała na niego wnikliwie. W tym celu musiała zadrzeć głowę, bo różnica wzrostu między nimi była zadziwiająca. Podobały jej się rysy ogiera, nie miała wątpliwości. Wyraźnie zaznaczone, stanowcze, jednak miał w sobie coś przyciągającego. Ale, niezależnie od jego zalet, był ogierem. Nie była typem wrzucającym konie do jednego worka, jednakże jej wspomnienia z ową płcią wyraźnie zniechęciły władczynię do kontaktów z jej przedstawicielami.
Kiwnęła głową leciutko. Nie potrzeba jej było odpowiedzi. Rana była wyraźnie świeża, nie minęło kilka dni od jej pojawienia się. Chociaż nie było wątpliwości, że najlepiej ją przemyć tuż po zranieniu się. Podniosła na chwilę głowę, słysząc jego słowa. Spojrzała dogłębnie w jego oczy. Uśmiechnęła się delikatnie, ledwo zauważalnie. Ten drobny gest znaczy dużo więcej, niż można by się spodziewać.
W normalnych warunkach nie pozwoliłaby ogierowi, zwłaszcza spoza Księżycowych, na flirt. To niedopuszczalne, niezgodne z jej zasadami i kodeksem, jaki ustaliła sobie samej. Ale w tym ogierze było coś innego. Nienachalny, ale skuteczny. Nie odpowiedziała mu, na to było za wcześnie. Ale uśmiech znaczył wiele.
- Etoile - powiedziała dość szybko. Jeśli to imię miało cokolwiek dla niego znaczyć, to niezależnie od tego, czy powiedziałaby to z namaszczeniem, czy rzuciła przelotnie, i tak odbiłoby się to na nim. Niewiele było postaci w krainie, które nie skojarzyłyby tego imienia ze stanowiskiem władcy, co często nabawiało klaczkę skrępowania. Miała nadzieję, że tym razem nie zostanie rozpoznana. Do niczego jej potrzebna wyższość.
Zamiast tego skupiła się na ranie. Jak każdy szanujący się medyk, miała przy sobie całą kolekcję ziół. A lawenda, rumianek i tymianek to całkowita podstawa, bez której nie ruszała się z domu. Sięgnęła po olejek z lawendy i pochyliła się nad raną. - Nie powinno boleć - powiedziała z przekonaniem w głosie. Otworzyła buteleczkę i wylała kilka kropel olejku na zadrapanie w pełnym skupieniu. Starannie wtarła go i, zadowolona z siebie, podniosła łeb.
- I po strachu - powiedziała i machnęła ogonem. Chyba jak każdy, nie lubiła mówić o zapłacie, jednak wszystko miało swoją wartość. Chociaż... dla Calore mogła zrobić wyjątek. Lawenda była powszechnie dostępna w Księżycowych Szczytach, a jej niewielki ubytek nie odbije się znacząco na Etoile. Uśmiechnęła się do ogiera ciepło.
Powrót do góry Go down
Alysanne
piastun | medyk
Alysanne


Posty fabularne : 168

Niewielka sadzawka Empty
PisanieTemat: Re: Niewielka sadzawka   Niewielka sadzawka EmptySro Maj 08, 2019 3:18 pm

Leczenie powodzi się, zdrowie Calore wraca natychmiast do 100HP. Z ekwipunku Etoile ubywa sztuka lawendy, ma ona prawo zażądać za usługę perełki Smile
Powrót do góry Go down
Calore
Wojownik
Calore


Posty fabularne : 42

Niewielka sadzawka Empty
PisanieTemat: Re: Niewielka sadzawka   Niewielka sadzawka EmptyPią Maj 10, 2019 8:55 am

Grzywa już całkiem opadła mu na oczy, więc bez ceregieli potrząsnął głową tak, aby się tego pozbyć. Słysząc jej słowa, odwrócił swój rudo-czekoladowy łeb i spojrzał na nią pod trochę innym kontem. Był podejrzliwy, - ale nie z natury, raczej go na takiego wychowano - musiał być, aby przeżyć i nie zawsze mu się to podobało, ale tak przedstawiała się rzeczywistość.
- Wierzysz w przeznaczenie? - zapytał, niby luźno, ale wewnętrznie miał nadzieję, że klaczka mu lepiej wyjaśni, co miała na myśli. Odwzajemnił spokojnie spojrzenie nowo poznanej, jak to mając w zwyczaju, nie unikając kontaktu wzrokowego. Klaczka wydawała się pozytywnie nastawiona do niego, ale również odnosił wrażenie, może mylne i całkowicie powstałe w jego głowie, że miała jakąś wewnętrzną blokadę. Wielu z nich walczyło z demonami przeszłości, Cal coś o tym wiedział. Wpływ jego dzieciństwa prawdopodobnie już na zawsze zostanie z nim, nie ważne jak długo by myślał nad każdym głupim słowem czy ruchem, cały czas napawało go to wściekłością i bezsilnością, gdy zdawał sobie sprawę, że nadal postępuje tak, jakby od niego oczekiwała jego matka. Ona też pewnie miała jakąś swoją historię, wspomnienia, które niekoniecznie oprawiała w ramkę i Cal rozumiał to bardzo dobrze, toteż nie przeciągał już granicy dalej. Odwzajemnił jedynie delikatnie uśmiech. Miał w swoim zanadrzu ich wiele, wyćwiczonych i w pełni skutecznych, jednak nie miał teraz ochoty na grę.

Gdyby w chwili obecnej pił wodę, pewnie by ją wypluł. Czy to był żart? Nigdy wcześniej nie widział władczyni Księżycowych, ale jej imię nie było tajemnicą. Gdy pierwszy raz je usłyszał, od razu wyobraził sobie wysoką, dostojną i majestatyczną klacz. O tak, było to dość stereotypowe, ale nigdy nie dostał na tyle informacji, aby móc przewidzieć prawdziwy wygląd rudo-biało-brązowo-czarnej. A jednak, ta potężna władczyni rozmawiała z nim tak luźno i bynajmniej nie skłaniała swoim stylem bycia do płaszczenia się przed nią. Chociaż on, tak czy siak, płaszczenia to w swoim repertuarze czynności nie miał. Gdyby wymagała jakiś widocznych poszanowań ze względu na swoje stanowisko, nie zachowywałaby się tak bezpośrednio w stosunku do niego. Przynajmniej takie było zdanie Cala.

Spoglądał na Etoile wykonywającą swoja pracę i cały czas nie mógł się nadziwić, że władczyni stada pomaga jakiemuś porządnemu członkowi, jak by tego była mało!, wrogiej jej społeczności. Do jego nozdrzy doszedł intensywny zapach lawendy, a on sam poczuł delikatne szczypanie. Taki rodzaj bólu był czymś innym niż ten w walce, czy jakichkolwiek innych sytuacjach, w których można zrobić sobie krzywdę. Lecz kimże on by był, gdyby się chociaż skrzywił. Gdy klacz skończyła pracę powiedział proste:
- Dziękuję. - jako ktoś znający się na psychologi już wiedział, że jest narażony na działanie zasady wzajemności, jednak nie chciał tego potęgować i być jej winnym jeszcze więcej za oddaną przysługę. Odwzajemnił jej uśmiech i sięgnął po jedną ze swoich perełek.
- Proszę, - podał jej część swojego skromnego majątku - jestem winny ci chociaż tyle
. - może nie okazywał tego nazbyt wylewnie, ale naprawdę był jej wdzięczny.
Powrót do góry Go down
Etoilé
władca | medyk
Etoilé


Posty fabularne : 119

Niewielka sadzawka Empty
PisanieTemat: Re: Niewielka sadzawka   Niewielka sadzawka EmptySob Maj 11, 2019 9:58 am

Ze spokojem odnotowała jego delikatny niepokój. Nic dziwnego, zawsze był on obecny w sercach członków Płomiennych, jak zdążyła zauważyć. Sama nie wyobrażała sobie żyć w ciągłym stresie, nie dawałoby jej to spokoju, jednak nie widziała sensu odmawiania tego innym. Zwykłe strzępienie języka, i tak by to nic nie dało.
- Kto nie wierzy? - powiedziała miękko. - Jednak tylko głupcy powierzają mu swoje wybory. Niezależnie od tego, czy ono istnieje, czy też nie, jest tu i teraz. Z jakiegoś powodu moje życie wygląda tak, jak wygląda, ale to ja decyduję, czy tak ma być. Nie domniemana siła z nieba - kiwnęła kilka razy głową, dodając wyrazistości swoim słowom. - Jednak coś sprawiło, że jestem tu z tobą... - patrzyła na niego nieprzerwanie, odwzajemniając spojrzenie. Nie miała zamiaru odwracać wzroku. Ogier czy nie ogier, ale nie pokaże słabości. Zadowolona, że ogier nie przeciąga struny dalej, uśmiechnęła się. Zadziwiające, jak swobodnie rozmawiało jej się z Calore. Można by się po niej spodziewać, że widząc go odwróci się na pięcie. Pomoc w swoim stadzie to obowiązek, niezależnie od płci potrzebującego. Jednak inne stada... Tu nie było konieczności. A zwłaszcza ogierom. Serduszko Etoile nie pozwalało jej zostawić nikogo bez opieki, jednak nie zmieniało to faktu, że było jej ciężko. A dalsze okłamywanie siebie, że tak nie jest, niczego nie zmieni.
Przymrużyła oczy, widząc mimowolnie zdziwienie ogiera na jej imię. Podświadomie wiedziała, że w jakiś sposób wpłynie ono na jego zachowanie, jednak miała na dzieję, że niezbyt znacząco. Oczekiwanie wyższości lub jakiegokolwiek respektu wywodzącego się wyłącznie z tego, że urodziła się w rodzinie królewskiej był dla niej swojego rodzaju hańbą. W końcu nikt nie wybrał jej na władczynię. To pochodzenie sprawiło, że jest tu gdzie jest. Ale wiedziała, że sympatii poddanych nie zyskała dzięki wysokiej pozycji w hierarchii. Optymizm i wesołe podejście do życia, mimo przemożnej samotności i kilku tragicznych wydarzeń na koncie... Cena miłości Księżycowych jest wygórowana, ale Etoile bez skargi ją zapłaciła. Znów myślami wróciła do siostry, która jakże dziecinnie myśli, że po śmierci tarantowatej wszelką sympatię poddanych przejmie ona sama. Jakby pozycja od razu dawała zaufanie innych. Potrząsnęła delikatnie głową, odpychając nieprzemyślną Ihairę na dalszy plan.
Ignorowała krępujące spojrzenia, jakie (może nieświadomie) posyłał w jej stronę ogier. Była zwykłym medykiem wykonującym swoje obowiązki, a wysoka pozycja tym bardziej zmuszała ją do gorącego ich spełniania. Po skończonej robocie patrzyła na niego prostolinijnie, bezceremonialnie. Jak zwykle.
- Chwila moment i zapomnisz o ranie - kiwnęła pogodnie głową na jego podziękowanie. Zwykłe słowo, wypowiadane zawsze, niekoniecznie świadczące o rzeczywistej wdzięczności. Jednak nie wątpiła, że Calore w mniejszym lub większym stopniu docenia jej pracę.
Pokręciła powoli i niepewnie głową, widząc lśniącą perełkę. - Któż by pomyślał, że za tak skromną zasługę mogę oczekiwać jakiejkolwiek zapłaty? - powiedziała, jednak przyjęła podarek. Wiedziała, że gdyby tego nie zrobiła, ogier czułby się skrępowany. Każde okazanie pomocy wiąże się z chęcią odwzajemnienia jej, a obydwoje nie widzieli innego sposobu, aby to zrobić. Uśmiechnęła się.
Powrót do góry Go down
Calore
Wojownik
Calore


Posty fabularne : 42

Niewielka sadzawka Empty
PisanieTemat: Re: Niewielka sadzawka   Niewielka sadzawka EmptyWto Maj 14, 2019 7:53 pm

Uśmiechnął się lekko.
- Ja tam lubię nazywać takie anomalie przypadkiem. - odrzekł jej. Przywołał w myślach pewne zasłyszane gdzieś powiedzonko: Niech się dzieje wola z nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba i niemalże parsknąłby prześmiewczo, gdyby tylko był sam. Calore nie był zbyt wierzącą osobowością, czy to w Bogów, czy to w inne siły pozaziemskie. Wiedział, że konie potrzebują wyjaśnienia na niektóre zjawiska, których nie są w stanie pojąć umysłem, ale on sam wierzy jedynie w naukę i czysty przypadek. Nie można jednak zaprzeczyć, że wszystkie te pojęcia, jakkolwiek ich by nie nazwać, są jedną i tą samą rzeczą. Dlatego też wyraźnie zaznaczył, że lubi tak to po prostu nazywać. - Albo szczęściem, bo nie można mi odmówić, że takowe miałem - dopowiedział po chwili mimochodem.

Widząc reakcje klaczki, wiedział, że nie udało mu się całkiem ukryć własnych emocji, jednak nadal starał się nic nie okazywać. Jakże niezręczne by to było, gdyby nagle zaczął się przed nią płaszczyć. Żeby już nie mówić, że upokarzające. Uśmiechnął się, aby zatuszować każdą inną emocje.
- Trzeba jednak przyznać, że gdyby nie twoja skromna zasługa, prawdopodobnie przerodziłoby się to w coś gorszego i jeszcze bardziej uciążliwego. - powiedział, sarkastycznie kładąc nacisk na zacytowane słowa określające pracę Etoile. Niektóre jego wypowiedzi mogły brzmieć nie do końca miło, jednak przy osobach, przy których czuł się swobodnie, zawsze pozwalał sobie na trochę więcej luzu i mniej twardej etykiety. Taki już miał odrobinę specyficzny charakter, który umiał bardzo dobrze trzymać w ryzach, gdy tylko jest potrzeba.
Powrót do góry Go down
Etoilé
władca | medyk
Etoilé


Posty fabularne : 119

Niewielka sadzawka Empty
PisanieTemat: Re: Niewielka sadzawka   Niewielka sadzawka EmptyCzw Maj 16, 2019 8:21 am

Kiwnęła głową, subtelnie się uśmiechając. - Kto wie, czy to przypadkowe spotkanie nie odbije się na naszej przyszłości - powiedziała, wpatrując się w niego spokojnie. Tego typu pogawędki zdecydowanie jej odpowiadały, a było niewiele osób, które radziły sobie ze skrępowaniem wynikającym z wysokiej pozycji ich rozmówczyni. Ceniła pewność siebie nieprzekraczającą zdrowych granic natarczywości, a taką cechę niewątpliwie posiadał Calore. Słysząc jego następne słowa, uśmiechnęła się ciepło. - Być może... - powiedziała cicho, w zamyśleniu. Spotkanie z kasztanowatym należało do udanych, jednak jej dyskryminujący płeć przeciwną móżdżek widział tylko jeden powód, dla którego los skierował ich ku sobie, a była to rana. Nie potrafiła doszukać się bardziej głębokiego dna, gdyż mimo całego uroku, jakim dysponował ogier, nie widziała w nim nikogo więcej niż rozmówcy, któremu udało się pomóc. Przynajmniej nie chciała widzieć.
- Pewnie tak - uśmiechnęła się skromnie. Charyzma Calore, jego styl bycia intrygowały ją. Jakże trafne dobranie słów z ich szerokiego wachlarza imponowało jej, a w konfrontacji z aparycją... Potrząsnęłaby głową, jednak nie zrobiła tego. Z pewnością naprowadziłoby to tok myślenia kasztanowatego na ten sam co jej, a podczas gdy zwykle nie patyczkowała się z uczuciami i bez skrępowania je okazywała, tak teraz nie chciała, aby ogier o nich wiedział. Zdawała sobie sprawę ze swojego wyglądu, którego można określić prędzej uroczym niż atrakcyjnym. Westchnęła przeciągle w duchu.
Powrót do góry Go down
Calore
Wojownik
Calore


Posty fabularne : 42

Niewielka sadzawka Empty
PisanieTemat: Re: Niewielka sadzawka   Niewielka sadzawka EmptyCzw Maj 16, 2019 10:32 pm

Rozważył chwile słowa klaczy. Przypadek, w większości, był tym co naprawdę kształtowało ich życia. Czyjeś kichnięcie może doprowadzić do skomplikowanej reakcji łańcuchowej, skutkiem której ktoś umrze, więc czemu jego zwykła ochota na przechadzkę nie mogłaby skończyć się zawarciem korzystnej relacji? Klacz była uprzejma, miła sympatyczna i mimo że widocznie zdystansowana, nie mogła ukryć przed czujnymi oczami Cala, że go zwyczajnie polubiła. No a do tego jej pozycja. Nigdy nawet nie śnił o takiej szansie, którą teraz rzucono mu pod jego czarne kopytka. Odchylił łeb i spojrzał w niebo.
- Kto wie. - rzekł dobitnie, zabarwiając jednak swój głos nutą melancholii. Przerzucił swój wzrok z powrotem na Etoile i odciążył jedną z tylnych nóg. Stał tu już chwilę i nie zapowiadało się na to, aby miał się stąd ruszać w najbliższych kilku chwilach.

Wokół było spokojnie, jednak nie mógł cały czas pozbyć się jednego, dręczącego go przeczucia.
- Tak swoją drogą, - zaczął - można spytać, cóż taka osobistość jak ty, robi sama na terenach wrogiego stada? - ta kwestia nie dawała mu spokoju, więc rzucił prosto z mostu, nie czując potrzeby owijania w bawełnę. Ciężko nazwać to troską, w końcu znali się tylko kilkanaście minut, ale nie można zaprzeczyć, że wolałby ją żywą i w pełni funkcjonalną. Teraz był tam on i prawdopodobnie odprowadzi ją do granic jego stada, więc była stosunkowo bezpieczna, ale to nie zmienia faktu, że przeznaczenie, przypadek, szczęście, czy inne cholerstwo mogło nie złączyć ich dróg i nie byłaby to najbezpieczniejsza sytuacja dla rudej.


Ostatnio zmieniony przez Calore dnia Nie Maj 19, 2019 8:43 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Etoilé
władca | medyk
Etoilé


Posty fabularne : 119

Niewielka sadzawka Empty
PisanieTemat: Re: Niewielka sadzawka   Niewielka sadzawka EmptySob Maj 18, 2019 7:26 pm

Uśmiechnęła się do ogiera, słysząc to krótkie podsumowanie. Nie odpowiedziała jednak, stwierdziwszy, że nie ma co ciągnąć tego tematu. Obydwoje widzieli na własne oczy, że są razem nad zbiornikiem wodnym i rozmawiają w najlepsze, czemu by zastanawiać się, z jakiego powodu tak jest? Duszyczka Etoile nie miała w zwyczaju dokładnego analizowania wszystkiego, wierzyła swoim oczom i uszom, a przede wszystkim instynktowi. To, co jej podpowiadał uważała za świętość, a wszelkie wytwory jej umysłu pozostaną tam, gdzie się narodziły.
Delikatnie przekrzywiła łeb, zastanawiając się. Ciężko było stwierdzić, z jakiego powodu się tu znalazła. Nie goniła jej pilna potrzeba nazbierania ziół - tych to miała i za dużo. Chęć eksplorowania terenu, tak często aktywna w jej móżdżku, ostatnimi czasy nieco przygasła. Co skłoniło ją do znalezienia się tutaj? Ewidentnie, przybycie w te strony wiązało się z ryzykiem bycia wygonioną z kretesem, a nawet wyciągnięciem poważniejszych konsekwencji. - Można powiedzieć, że moja intuicja podpowiedziała mi, gdzie mogę znaleźć tak elokwentne osoby jak ty - uśmiechnęła się. Żaden inny powód nie przychodził jej do głowy, ten brzmiał całkiem prawdopodobnie. - Chociaż należy przyznać, że nasunęła mi dość nieodpowiedzialną myśl. Z pewnością zdajesz sobie sprawę, jak zaciekle walczą ze sobą nasze stada, nieprawdaż? - westchnęła, tym razem na głos. Na ten moment niewiele mogła zmienić w tej sprawie. Dyskusja na ten temat z władcą Płomiennych raczej nie wchodziła w grę, jako, że wchodząc na teren jego stada, a zwłaszcza jego prywatnych pokoi, niewątpliwie narażała się na niebezpieczeństwo ataku. Nawet przebywanie tutaj nie było zbyt roztropne...
Powrót do góry Go down
Mouner
zwykły koń
Mouner


Posty fabularne : 9

Niewielka sadzawka Empty
PisanieTemat: Re: Niewielka sadzawka   Niewielka sadzawka EmptyWto Maj 21, 2019 5:42 pm

Obowiązki zajmowały większą część dnia Mounera. Były dni, że po prostu przysypiał będąc na nocnym patrolu jednak gdy był wypoczęty mógł przemierzać tereny Płomiennych bez większego zmęczenia. Tego dnia akurat miał dzienną zmianę. Kroczył swobodnie uważając na swój każdy, nawet najmniejszy ruch. Nagle coś przykuło jego uwagę. Szybko zwrócił łeb w tamtą stronę i wciągnął powietrze przez nozdrza. To co wyczuł bardzo mu się nie spodobało. Szedł w stronę głosów jak i do obcego zapachu, który choć nie był podobny, do tego, który wyczuł jakiś czas temu to jednak dalej był obcy i mógł zwiastować niebezpieczeństwo. Zbliżywszy się na parę kroków do rozmówców zatrzymał się i przez chwilę słuchał i obserwował nieznajome konie, jednak gdy „przyjacielskie” farmazony zaczęły go nudzić wyszedł prosto na rozmówców. Zbliżał się do nich tak by uniemożliwić ucieczkę niskiej jak na jego mniemanie klaczy. Wreszcie gdy stanął tuż za nią spojrzał na członka swojego stada z lekką pogardą.
- Czy mi się wydaje czy ktoś tutaj lekceważy polecenia. Pamiętasz chyba, że intruzów należy bezzwłocznie zaprowadzić do siedziby Devraja? – zapytał, blokując klaczy drogę ucieczki. Nie było mowy, by intruzka mu zwiała. Tyle razy chwytał inne konie gdy był jeszcze członkiem jednego z plemion zamieszkujących tropiki, by dać się oszukać lub pozwolić intruzce uciec. Spojrzał na Płomiennego i zaczynał się zastanawiać czy on przypadkiem za mocno się nie spoufalał z klaczą. Cóż karemu ogierowi ten zapach przypominał bardziej to, że powinien się mieć na baczności niż uskutecznianie przyjacielskich pogawędek. O ile nie było to coś o wiele gorszego jednak na to niezbitych dowodów, a właściwie żadnych poszlak nawet nie posiadał.
Powrót do góry Go down
Calore
Wojownik
Calore


Posty fabularne : 42

Niewielka sadzawka Empty
PisanieTemat: Re: Niewielka sadzawka   Niewielka sadzawka EmptyWto Maj 21, 2019 8:56 pm

Nie zdążył już odpowiedzieć Etoile, bo jego cały czas czujne uszy wychwyciły jakiś dźwięk, który zdecydowanie nie należał do lasu. Jeszcze zanim kary ogier znalazł się w zasięgu wzroku, Cal, jako wojownik, przygotował każdy jeden mięsień do ruchu. Kojarzył nowo przybyłego, był to jeden z tych zatwardziałych i prawdopodobnie lojalnych wobec Devraja członków, na których Calore nie tracił czasu. Znacznie bardziej wydajnym było nawracanie świeżych duszyczek. Jak mu tam było? Mountain? Monte? Morir?

Gdy tylko kary zbliżył się do Etoile, kasztan zareagował. Był jej to winien. Ruszył do przodu i stanął między klaczą a predatorem. Nic nie powiedział, spojrzał jedynie spokojnie w oczy prawdziwemu intruzowi w tym momencie, dobitnie dając do zrozumienia każdy szczegół. Nie można tak po prostu krzywdzić medyków, którzy pomagają członkom stada (no już nie mówiąc o pozycji Etoile)!

Calowi bardzo nie spodobało się spojrzenie pana na M (był pewien, że jego imię zaczynało się na "M"!), jednak nie posuwał się do płytkich i łatwych rozwiązań, takich odpowiadanie mu tym samym czy pyskowanie.
- Wiesz, co by się stało z tym stadem, gdyby nie tacy intruzi jak ona? - wyrażał się w trochę rzeczowy sposób o Etoile, jednak miał nadzieje, że władczyni to zrozumie. Tego wymagała sytuacja i wiarygodność. To byłby koniec, gdyby wyszło na jaw kim naprawdę jest klaczka. - Marlibyśmy bez zahamowań, ponieważ nasze czysto wojownicze stado, bardzo chętne do wszelkiego rodzaju bójek i walk, nie posiada nawet jednego medyka. - odpowiedział sam sobie, nie dając mu dojść do głosu.
- Ale to powinieneś wiedzieć - dodał jeszcze na koniec, tym samym dobijając wiarygodność wywodu. Cal mówił tonem pewnym siebie i nieznoszącym sprzeciwu, tak dobrze wyćwiczonym.
Powrót do góry Go down
Etoilé
władca | medyk
Etoilé


Posty fabularne : 119

Niewielka sadzawka Empty
PisanieTemat: Re: Niewielka sadzawka   Niewielka sadzawka EmptySro Maj 22, 2019 3:38 pm

Była niezwykle ciekawa zdania Calore'a na ten temat. Relacje między stadami są trudnym tematem, ale z pewnością nie tabu, a rozmowa o nich, przynajmniej dla Etoile, była obowiązkowa. Jako władczyni musiała dbać o stosunki poza Księżycowymi Szczytami nie tylko ze zwykłymi członkami pozostałych stad, ale również z władcami. Co prawda Lapis ostrzegał ją przed Płomienistymi i ich krwiożerczym i mściwym władcą, jednak Etoile zdawała sobie sprawę, jak działa plotka. Nie sądziła, że może być aż tak zły. Rozmowa z nim w obecności zaprzyjaźnionego poddanego Devraja zdawała się być najodpowiedniejszą, o największym stopniu powodzenia.
Etoile jako medyczka miała niezwykle wyczulone oczy, jednak znakomitym słuchem nie grzeszyła, stąd też nie zdawała sobie sprawy z obecności drugiego ogiera. Przekrzywiła nieznacznie łeb, słysząc przestrogę kasztanowatego. Odruchowo cofnęła się, wpadając przy tym na nieznajomego. Natychmiastowo skoczyła do przodu i odwróciła się przodem do niego, spoglądając na dwóch ogierów z niepokojem w oczach. Wszystko to odbyło się w czasie zaledwie sekundy. Zmarszczyła brwi.
Nie odzywała się, gdy ogiery wymieniały ze sobą zdania. Nie lubiła, gdy pomijano ją w rozmowie, ale w tym przypadku musiała się z tym pogodzić. Nie miała tu nic do gadania, bądź co bądź obiło jej się o uszy, że Płomienni nie są zbyt otwarci na gości. Ale tak delikatne przekroczenie granicy, jeszcze przez samą władczynię... To nie powinno być negatywnie odbierane. Zwyczajna próba dostania się do władcy i pomówienia z nim, to już zabronione?
Kiwnęła lekko, ledwo dostrzegalnie głową na potwierdzenie słów Calore. Chciała wtrącić się do dyskusji, ale obawiała się, że jej zdanie byłoby zlekceważone. Ba, zwrócone przeciwko niej. Niestety, musiała chwilowo zachować milczenie, jednak nie bała się zostania eksmitowaną do siedziby władcy. W końcu taki właśnie był jej zamysł, w nieco innej formie, ale jednak. Jej prosty umysł nie pojmował, jak można zabraniać rozmów między władcami, a nie było na to lepszego sposobu, niż ten bezpośredni. Posyłać kogoś, aby poprosił Devraja o zgodę na spotkanie było co najmniej nie rozsądne. Wiedziała, że owa osoba, mimo, że przybyłaby jako poseł, zostałaby potraktowana mało ulgowo. Władczyni musiała przyznać, że z całego stada, które cechowało się szerokim wykształceniem medycznym, ale dość nijako radziła sobie w bitce, to ona sama stanowiła najmocniejsze ogniwo jeśli chodzi o walkę. Wolała ryzykować sobą niż wykorzystywać oddanie swoich poddanych. Odruchowo wróciła myślami do Ihairy, która, o bogowie, widziała w lojalności członków stada tylko sposób na wyręczenie się. Zastrzygła uszami i na nowo spojrzała na ogierów, przenosząc spojrzenie z jednego na drugiego, kilkakrotnie.
Powrót do góry Go down
Mouner
zwykły koń
Mouner


Posty fabularne : 9

Niewielka sadzawka Empty
PisanieTemat: Re: Niewielka sadzawka   Niewielka sadzawka EmptyCzw Maj 23, 2019 5:54 pm

Mouner jednak nie uważał tego „przypadkowego” spotkania za wtargnięcie. On był w końcu u siebie. Wypełniał obowiązki, jakie na nim spoczywały, a poza tym każdy, kto zastałby taką sytuację zareagował by dokładnie tak samo. Przynajmniej taką nadzieję miał kary ogier. Owszem być może i był piątym kołem u wozu jednak czy klacz, którą Mouner nazwał intruzką raczej nie była na terenie swojego stada. Nie wiedział jakie zasady panują w innych grupach zamieszkujących tą krainę ale wiedział, że mieszkańcy tropików mają ustalone postępowanie odnośnie intruzów na własnym terytorium nawet jeśli ten, który wtargnął na ich ziemię był medykiem. Poza tym spojrzenie jakie rzucił mu kasztan bardzo mu się nie spodobało lecz je wytrzymał i odpowiedział bardziej zajadłym i bardziej władczym tudzież pewniejszym swojej pozycji i swoich przekonań. To prawda nie miał pojęcia kim była owa klacz i szczerze powiedziawszy nie obchodziło go to za bardzo. Mogła to być nawet jakaś boginka leśna czy też inne stworzenie występujące pod postacią konia z każdym intruzem postąpił by dokładnie tak samo.
- Wiesz co wiem co by się stało z naszym stadem gdybyśmy dopuścili na nasze tereny takich intruzów. Zdajesz sobie sprawę, że przypadkiem mogliby planować jak zawładnąć naszą ziemią? Pomyślałeś o tej ewentualności? A profesja intruza nie ma w tym momencie żadnego znaczenia. Każdy może być szpiegiem. – powiedział lekko spychając zarówno Kasztana jak i nakrapianą klacz w stronę sadzawki. Nie zamierzał dać im odejść, w którąkolwiek stronę. Miał nadzieję, że to on tutaj ma przewagę i chociaż stał oko w oko z innym członkiem swojego stada dla Mounera to nic nie znaczyło nawet jeśli kasztan chciał chronić intruzję.
- A co do tego twojego wywody o umieraniu, to widziałeś kiedyś, by ktoś z naszego stada zabił innego jego członka? Bo ja nie przypominam sobie takiej sytuacji. Większość ran zadają nam dzikie stworzenia mieszkające w lasach niż inni Płomienni. Także chyba nie do końca przemyślałeś swoją wypowiedź. – stwierdził ewidentnie wytykając błąd kasztanowi. Poza tym Karus nie zamierzał dać zbić się z pantałyku. On tutaj miał mieć przewagę i zamierzał doprowadzić swoje zamiary do końca.
- A teraz jeśli nie masz już żadnych złotych myśli zajmę się tym po co tutaj przybyłem. – powiedział i spojrzał na klacz, która stała za Kasztanem.
- Nie stawiaj oporu. Powiedz jakie są twoje zamiary. – warknął groźnie wymijając Płomiennego, chroniącego intruzkę bokiem. Tak, że stanął z boku nakrapianej członkini innego stada, która ośmieliła się wtargnąć na tereny należące do Tańczących Płomieni. Widać było, że Mouner nie zamierza się cofnąć ani o milimetr. Tak właśnie został ukształtowany za młodu.
Powrót do góry Go down
Calore
Wojownik
Calore


Posty fabularne : 42

Niewielka sadzawka Empty
PisanieTemat: Re: Niewielka sadzawka   Niewielka sadzawka EmptyCzw Maj 23, 2019 7:54 pm

Kary zaczynał działać Calowi na nerwy. Co on sobie wyobrażał? Zgadywał, że jeśli doszłoby do bezpośredniego starcia on przeciwko kasztanowi i Etoile to wynik byłby przesądzony z góry, jednak jak by to wyglądało, gdyby blondyn pobił członka swojego stada, aby chronić księżycową władczynię? W oczach Devraja na pewno nie bohatersko. Do tego nowo przybyły nie używał zbyt logicznych argumentów, co tylko, według Cala, pogarszało sprawę. Westchnął ostentacyjnie i spojrzał ponuro na rozmówcę.
- Tak, na pewno. Bo każdy spiskowiec paraduje sobie po terenach wroga, specjalnie aby dać się złapać. - czy kary naprawdę nie dostrzegał braku logiki w swoich słowach? - Przemyśl to jeszcze raz. - nie podobało mu się jego zachowanie. Zachowywał się zdecydowanie zbyt zarozumiale.

Gdy ten zaczął, z jakiś lepiej nieznanych powodów, spychać kasztana i rudą w stronę sadzawki, Cal ani nie drgnął stojąc jak przyklejony na swoim miejscu. Nie miał zamiaru ani poddawać się temu ważniakowi, ani zbliżać bardziej do wody. Jeszcze by się zamoczył, a to byłaby już tragedia. Blondyn cały czas zachowywał spokój, okazywał wręcz znudzenie. Wiedział, że jest to najlepszy sposób na osobniki takie jak ten. Spojrzał kątem oka na Etoile, aby spróbować wydedukować jej zdanie na cały ten cyrk. Miał zamiar chronić ją przed karym, jednak wiedział, że sama dobrze by sobie z nim poradziła i czy przypadkiem nie denerwuje jej zachowanie kasztana. To byłoby gorsze od wejścia do wody. Mimo że dobrze się dogadywali, to naprawdę jej nie znał. Znaczy znał, słyszał mnóstwo opowieści o sławnej władczyni Księżycowych Szczytów, jednak o jej prawdziwym charakterze nie miał pojęcia. A można się domyślać, że jest ona silną osobowością i woli brać swój los we własne kopytka.

Słysząc kolejną jakże mądrą wypowiedź nowo poznanego wywrócił oczami. Czy on siebie słyszał? I to Cal ponoć nie przemyślał swojej wypowiedzi. Miał ochotę rzucić soczyste "co ty pieprzysz", jednak to nie była wypowiedź na jego poziomie i do tego obecność Etoile jeszcze bardziej go zniechęciła do tak nieeleganckiego wyrażania się.
- Po pierwsze: większość Płomiennych nie stroni się od bójek i między sobą, i z resztą stad, co niesie za sobą wszelkiego rodzaju dysfunkcje. Po drugie: nawet jak, tak jak było w moim przypadku, zrani cię leśne zwierze, to co za różnica? I tak potrzebujesz medyka, inaczej zdechniesz. - powiedział dobitnie, mając nadzieje, że jakoś dotrze do zamkniętego umysłu karego. Pohamował pewne siebie spojrzenie, które cisnęło mu się w jego stronę. Wiedział, że jeśli jego słowa jakoś trafiły do rozmówcy, to takie puszenie się zepsułoby efekt.

To był klasyczny przypadek tuszowania własnych kompleksów wywyższaniem się nad innymi, byciem niemiłym i temu podobnym zachowaniami. Zanim kary zdążył wyminąć Cala, ten wysunął długą, umięśnioną nogę zakończoną smolistym kopytem i symbolicznie zablokował drogę karemu. Miał nadzieje, że da mu to do zrozumienia, gdzie wyznacza granicę.
- Nadal masz jakieś obiekcje? - powiedział znudzonym tonem, jednak cała jego istota gotowała się do fizycznego działania. Gdyby ten nowo poznany rzeczywiście zabrał Etoile przed oblicze Devraja, byłoby to nie tyle co bardzo uwłaczające Calowi, co również pewnie zaszkodziłoby jego planem. Płomienny władca na pewno nabrałby podejrzeń, gdyby usłyszał, że jeden z jego poddanych urządzał sobie miłą pogawędkę w lesie z przywódczynią wrogiego stada.
Powrót do góry Go down
Etoilé
władca | medyk
Etoilé


Posty fabularne : 119

Niewielka sadzawka Empty
PisanieTemat: Re: Niewielka sadzawka   Niewielka sadzawka EmptyCzw Cze 06, 2019 9:36 am

Etoile nie oczekiwała specjalnego odnoszenia się do niej, jednak wyrażania całkowitego braku szacunku nie miała zamiaru tolerować. Szeroko pojmowana grzeczność, nie oczekiwała wiele. Nie odzywała się, nie wtrącała się. Czekała na odpowiedni moment, aby zaskoczyć go. W tym czasie przyglądała się Calore, który doskonale sobie radził. Nie potrzebował pomocny, więc tarantowata stała biernie. Ta sytuacja nie potrwa długo, jeszcze chwila o przywróci tu porządek.
Rzuciła mu spokojne, opanowane spojrzenie i uśmiechnęła się ciepło. Odwaga kasztanowatego imponowała jej i cieszyło ją, że nie wyparł się jej. Teraz ma dobry argument opowiadający się, oczywiście, po ich stronie. Ale jeszcze nie teraz.
Powoli pokręciła głową i uśmiechnęła się z pobłażaniem. Zmarszczyła brwi, gdy ogiery znów zaczęły się przepychać. Było jej niezwykle miło, że Calore tak zaciekle jej broni, jednak nadeszła pora, aby zakończyć to przedstawienie.
- Wiesz do kogo się odzywasz? - spojrzała na niego chłodno, z lekceważeniem, jak koń na uporczywą muchę, która nie chce dać mu spokoju. W obu przypadkach los uporczywca nie jest przyjemny, kary powinien to wiedzieć. - Uważaj co mówisz, pasożycie. Jesteś pewien, że masz prawo atakować posłów pokojowych, w eskorcie jednego z twych kompanów ze stada? Dziękuję za troskę, jednak we dwójkę bez problemu dostaniemy się do siedziby Devraja - wypowiadając imię władcy skłoniła się lekko, wyrażając do niego szacunek. - Jeśli brakuje ci zajęcia, zaraz wymyślę ci coś do roboty. Brakuje mi służby, a usługiwanie władczyni Księżycowych to prawdziwy luksus dla kogoś twego pokroju - uśmiechnęła się łaskawie. W rzeczywistości nie miała żadnej służby, nie potrzebowała jej. Doskonale dawała sobie radę sama, a myśl, że mogłaby wykorzystywać swoją pozycję do rozkazywania i usługiwania się nie mogła przejść jej przez głowę. Ale wiedziała, że jedyny sposób, aby zaimponować większości Płomiennych, to okazanie wyższości.
Kiwnęła delikatnie głową na Calore sugerując mu, że nie musi jej dalej osłaniać. Uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością, że z takim oddaniem pilnował jej bezpieczeństwa.
Powrót do góry Go down
Mouner
zwykły koń
Mouner


Posty fabularne : 9

Niewielka sadzawka Empty
PisanieTemat: Re: Niewielka sadzawka   Niewielka sadzawka EmptyPią Cze 07, 2019 9:22 am

Żałobnik nie zamierzał pozwolić na to, by oba konie, Płomienny ogier i nieznana mu klacz ot tak sobie odeszli. O co to, to nie. Nie obchodziło go czy to poseł czy posłanka czy ktoś inny. Dla niego cały czas to był intruz. A takich trzeba natychmiast prowadzić do siedziby władcy. Karus nie zamierzał mielić językiem po próżnicy i gdy tak słuchał wywodów Płomiennego zaczynał się zastanawiać po co dołączył on do stada, gdzie większość koni to wojownicy. Poza tym widział doskonale, że kasztan chroni tarantowatą klacz więc o żadnych zamiarach doprowadzenia intruzki do Devraja nie mogło być w jego mniemaniu mowy.
- Może i nie każdy spiskowiec paraduje po terenach wroga ale nie jestem przekonany, że ty ją złapałeś. Nie podoba mi się ton z jakim odnosisz się do tej klaczy. Według mnie twój ton jest bardziej służalczy i uległy niż stanowczy i władczy. Ty przemyśl swoje zachowanie. – powiedział do kasztana i potrząsnął łbem z niedowierzaniem. Nie rozumiał jak można być tak upartym i tak tępym zarazem. Ochrona intruza, która według Mounera miała tutaj miejsce już zakrawała na zdradę ale czy aby na pewno tak właśnie było. Tego Karus nie był do końca pewny. I choć widział zachowanie drugiego ogiera zastanawiał się jak go podpuścić by ten się odkrył. Kolejna wypowiedź kasztana o mało nie spowodowała zakrztuszenia się śmiechem przez Mounera. Znalazł się domorosły psycholog. No kurcze mówić takie banały i frazesy w rozmowie dotyczącej pojmania intruza po prostu go zabiła Mounera śmiechem. Zarżał głośno i dopiero gdy się opanował spojrzał na Kasztana.
- Słuchaj nie wiem jakie jest twoje stanowisko w stadzie ale z takim podejściem mógłbyś uczyć źrebaki tego jacy są Płomienni i czego powinni się spodziewać po stadzie i terenach, na których mieszkają. Dla mnie to nie pierwszyzna i doskonale wiem jakie są zagrożenia. A spotkania z medykami z innych stad można aranżować na terenach niczyich, nie stadnych. – stwierdził poważnie patrząc to na klacz, to na ogiera. Przecież dla niego było to tak oczywiste jak to, że w lesie deszczowym było duszno i parno. Poza tym już samo to jak kasztan odnosił się do swojego i to jak się odzywał było dla Karego zniewagą godną nauczki, a jeszcze wyznaczenie mu granicy, za którą miał się nie zbliżać wywołało w Mounerze wściekłość. Tego nie zamierzał puścić płazem. Zarżał głośno i podniósł obie przednie kończyny do góry przez co stanął dęba. Przez chwilę tłukł nimi w powietrzu starając się dosięgnąć pyska kasztana, by w ten sposób pokazać mu jakie ma jeszcze obiekcje. A potem gdy już nie mógł utrzymać się w pionie schodząc ze stania dęba starał się wylądować jedną nogą na kończynie kasztana. Nie obchodziło go w tym momencie czy złamie nogę Płomiennemu czy tylko ją zrani ale wściekłość jaką wywołało stawianie mu barier i wyznaczanie granic, lekko zamroczyła umysł Karusa. Później przeniósł swój wzrok na tarantowatą klacz i wysłuchał jej choć ogon nadal bił mu na boki dając do zrozumienia, że kary ogier nie jest spokojny, a raczej jest skory do dalszych ataków. Słowa tarantowatej intrtuzki też nie pomagały. Posłanka pokoju się znalazła… Dobre sobie… A gdzie coś białego aby wyglądało to chociaż na pokojowe nastawienie? pomyślał Mouner cały czas patrząc na tarantowatą klacz. Nie podobała mu się ona i tyle. Odnosiła się teraz do niego jak do sługi?? O nie tego zachowania Karus nie mógł. Łypnął wściekle na klaczkę, gdy ta ujawniła swoją pozycję i stado.
- A więc jednak się przyznałaś kim jesteś i chcesz mi zamydlić oczy pokojem? Czy ty sądzisz, że natknęłaś się na ogiera niepełnosprawnego umysłowo? Jeśli tak to się mylisz. Nie jestem niepełnosprawny, a twoje stado jest moim wrogiem. Twoja misja pokojowa władczyni się właśnie zakończyła. Nie zniżę się do poziomu sługi. Jeśli tak sądzisz to się mylisz. Teraz jesteś moim więźniem i ja decyduję co się z tobą stanie. A dokładnie o twoim losie zadecyduje Devraj. Więc jeśli nie chcesz dotrzeć do naszego władcy pokrwawiona i z ranami po moich zębach lepiej się uspokój i zmiarkuj swoje oczekiwania i pretensje. – powiedział kary ogier grzebiąc kopytem w ziemi na znak, że nie żartuje. Mouner zamierzał zaatakować i nic go nie będzie powstrzymywało. Szybkim targnięciem łba skierował swoje szczęki w stronę grzbietu tarantowatej klaczy i kłapnął nimi starając się złapać ją za kark.O co to, to nie. To on jest u siebie, a nie władczyni Księżycowych. Więc klacz powinna jeśli chce prowadzić misję pokojową chociaż trochę się zastanowić zanim zacznie komukolwiek wydawać rozkazy.

/proszę o interwencję MG i ocenę mojego ataku.

Niestety kostki nie były przychylne Mounerowi- niska zręczność nie pozwoliła na skuteczne ataki. Żaden się nie powiodło, a Cal i Et wychodzą bez szwanku.
Powrót do góry Go down
Calore
Wojownik
Calore


Posty fabularne : 42

Niewielka sadzawka Empty
PisanieTemat: Re: Niewielka sadzawka   Niewielka sadzawka EmptyNie Cze 09, 2019 3:43 pm

Otaczają mnie idioci, pomyślał, słysząc kolejne słowa karusa. Nie sądził, że wszyscy wojownicy to bezmyślne osiłki, które jedynie jak psy chcą wykonywać zadania swojego pana, ale teraz zaczynał mieć wątpliwości. Wiedział, że dalsza rozmowa z tym koniem to jedynie strata czasu, a Calore tracić czasu w zwyczaju nie miał. Przecież czas to owies, jak to mówią. Nie odpowiedział więc mu już nic, tylko ostentacyjnie wywrócił oczami. No bo co w końcu, kurczę blade.  Gadał dziad do obrazu, a obraz ni razu. Po prostu brak słów.

Patrzył z politowaniem na śmiejącego się karego. Widoczny brak ogłady i opanowania bardzo obniżał jego wartość w oczach blondyna.  Gdzie oni byli? W stajni?  Aczkolwiek argument, że spotkał Etoile tutaj zupełnie przypadkiem, wydał się teraz Calowi bardzo nie na miejscu. Nawet najbardziej naiwna istota miałaby problem z uwierzeniem w coś takiego. Już szykował jakąś jakże elokwentnie wymijającą wymówkę, kiedy kary go zaatakował, na co Cal był cały czas gotowy. Widać, że jego przeciwnik był zamroczony wściekłością, którą blondyn cały czas starał się w nim wyrobić i teraz mógł z łatwością uniknąć jego ataku. Zręcznie przesunął swoje cielsko tak, aby kopyta, które pierwotnie chciały zranić kasztana,  wylądowały kilkanaście centymetrów obok swojego celu. Chwilę potem, aby sprawiedliwości stało się zadość, a duma Calore'a nie zostało zbytnio nadszarpnięta, blondyn prędko odwrócił się tyłem i z całym impetem wycelował w twarz swojego wroga tylnymi kopytami, po czym spokojnie, jakby nigdy nic, wrócił do swojej pierwotnej pozycji i otrzepał się, niby z emocji.
- Opanuj się - skarcił go jak niesfornego źrebaka. Widząc dalsze rozdrażnienie tego głupca, nie mógł się powstrzymać. - Nadal masz dużo energii? Może przebiegniesz się tam i z powrotem albo policzysz do dziesięciu? - mruknął sarkastycznie. No ileż można?

Nagle tarantowata zabrała głos. Słysząc już jej pierwsze słowa, Cal zamarł. Kurwa - pomyślał po prostu. Jeśli Devraj się dowie, że przyjacielsko gawędził z przywódczynią wrogiego stada, raczej nie odpuści sobie podejrzeń co do osoby kasztanowatego. Przecież płomienny król nie nakazał mu eskortowania Etoile, a Cal nie zajmował stanowiska ministra spraw zagranicznych, więc będzie musiał mieć BARDZO dobrą wymówkę, aby to wszystko nie zabrzmiało dla ich władcy jak jakiś zalążek zdrady. Ale jak wyjaśnić spoufalanie się z Etoile bez niczyjego wyraźnego nakazu? I pomyśleć, że trafili na siebie zupełnie przypadkiem. Był zbyt zajęty martwieniem się o siebie, aby jakoś skomentować napuszoną mowę tego przybłędy, jednak jego wszystkie zmysły natychmiast się uaktywniły, gdy zobaczył, że kary ma zamiar zaatakować klaczkę.  Czy wydawał na siebie teraz wyrok śmierci? Albo czy przynajmniej skazywał swoje wszystkie wielkie plany na porażkę? A może jednak, w jakiś pokręcony sposób, Devraj uzna, że dobrze zrobił chroniąc Księżycową władczynie i pokojową ambasadorkę przed jakimś narwanym, podrzędnym Płomiennym? Oczywiście nie przemyślał tego wszystkiego, zadziałał tutaj bardziej jego wyćwiczony instynkt i odruch. Nie pomyślał nawet, że przecież Etoile sama pewnie da sobie radę. On był tutaj ogierem. Natychmiast swoim ciężarem ciała zepchnął karego tak, że ten nie miał prawa dosięgnąć swoimi zębami klaczy, a sam natychmiast wspiął się na tylne nogi i rąbną przednimi, twardymi kopytami w głowę tego konia, mając nadzieję, że przynajmniej go to zamroczy. O jakże dobrze by było, gdyby tak walnąć go wystarczająco mocno, a straciłby pamięć. Wszystkie problemy by się rozwiązały.
- W porządku? - zapytał Etoile, oczywiście kładąc jej bezpieczeństwo na pierwszym miejscu. Zaraz jednak potem zagrzmiał w stronę tego niedojdy.
- Dosyć tego! Albo się opanujesz, albo przestanę być taki pobłażliwy! Czy ty w ogóle wiesz co wyprawiasz? Pokój między stadami to sprawa wyższego rzędu i nasz władca, o ile nie wścieknie się, na pewno nie będzie ci wdzięczny za atak na ambasadora innego stada! Pokojowego ambasadora! - zaznaczył -  Co gdybyś rzeczywiście ją zranił? Wypowiedziałbyś wojnę! A to na pewno nie jest zadanie podrzędnych członków stada, jakimi jesteśmy my oboje. - nie krzyczał już. Mówił tonem dobitnym, nieznoszącym sprzeciwu, ale nie tracił swojej wiarygodności na bezmyślne wrzaski. Czy do tego konia naprawdę nic nie docierało?  Czy on sobie myślał, że może decydować za Devraja?

Pierwszy atak się udał odejmując Mounerowi 6 HP. Drugi się nie powiódł.
Powrót do góry Go down
Etoilé
władca | medyk
Etoilé


Posty fabularne : 119

Niewielka sadzawka Empty
PisanieTemat: Re: Niewielka sadzawka   Niewielka sadzawka EmptySro Cze 12, 2019 6:06 pm

Przyglądała się dwóm ogierom bez słowa, nadal nie dochodząc do głosu, jednak w sytuacji, w której karus użył siły, nie mogła pozostać bierna. Nie chciała wtrącać się do walki między nimi dwoma. Doskonale wiedziała, że to przekreśliłoby jakiekolwiek poczucie honoru Calora i definitywnie obniżyłoby jego samoocenę, a tego by nie chciała. Zresztą, nie miała wątpliwości, że kasztan poradzi sobie sam. Wyglądał na mocno umięśnionego i zapoznanego z bitkami, a w razie potrzeby przecież mogłaby zainterweniować. Jak na razie jednak postanowiła zaufać umiejętnościom ogiera. Zaśmiała się lekko na jego komentarz. - Dobrze powiedziane - uśmiechnęła się z nieskrywaną satysfakcją.
Nie uważała, aby jej słowa mogły źle wpłynąć na ich sytuację. Nikt nie miał dowodów, że spotkanie władczyni z blondynem było przypadkowe, a wydawało się naturalne, że zadaniem członków stad jest pilnowanie spokoju na swoich terenach. Według ich wersji Calore jedynie eskortował ją do siedziby Devraja w pokojowy sposób tak, aby zapobiec rozlewu krwi. Identyczną rzecz uczyniłby karus, gdyby tylko Etoile nie zamierzała się przeciwstawiać. Zabrałby ją do siedziby. A więc, o co idzie gra? Tarantka potrząsnęła głową, zdenerwowana. Miała już po dziurki w nosie dziwnych humorów i gierek Płomiennych. - Nie mam niczego do ukrycia - uśmiechnęła się sarkastycznie i spojrzała na niego z zażenowaniem, gdy anglik począł jej wygrażać. - Nie widzę, abym była tobie podporządkowana w najmniejszy sposób. Proszę, nie zmuszaj mnie do użycia siły, za to każde twoje podniesienie ręki na mnie może działać ci na niekorzyść. Nie pragnę cię pogrążyć, uwierz mi - mówiła tonem cierpliwej nauczycielki, która po raz setny tłumaczy nierozumnemu dziecku, jak używa się łyżki. Jej wzrok wyrażał tą samą intencję. - Zdaje mi się, że już pędzę w stronę waszego władcy i to, czy eskortujesz mnie do niego ty, czy ten oto przystojny dżentelmen, nie zrobi mu zbyt dużej różnicy. Chociaż, oczywiście możesz nam towarzyszyć - uśmiechnęła się łaskawie.
Miękkim, instynktownym ruchem cofnęła się o krok, co uchroniło ją od zębów karego.
- Dzięki, nic mi nie jest - uśmiechnęła się do Calore z wdzięcznością. Nie potrzebowała troski, ale była ona niewątpliwie bardzo miła.
Patrzyła spokojnie to na jednego, to na drugiego. Zawiesiła wzrok na karusie. - Nie sądzę, żeby przemoc była w tym przypadku potrzebna - powiedziała pojednawczym tonem. Nie zamierzała używać siły, w przyszłości nieznajomy mógłby wykorzystać to przeciwko niej. Tymczasem ona trzymała w kopytach istotny argument, bowiem jego agresję. - Obejdzie się bez nieprzyjemności. Jeśli pozwolisz, razem z Calore ponowimy naszą wyprawę do miejsca, do którego tak uparcie chcesz mnie zabrać. Rozmówię się z waszym władcą w sprawie niecierpiącej zwłoki, a każdy twój sprzeciw będzie tylko działał na niekorzyść. Nie mam czasu na takie błahostki - powiedziała i zdjęła wzrok z jego ciała, powracając nim do kasztana. Skinęła subtelnie głową, zadając przy tym nieme pytanie, czy zgadza się na taki układ rzeczy.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Niewielka sadzawka Empty
PisanieTemat: Re: Niewielka sadzawka   Niewielka sadzawka Empty

Powrót do góry Go down
 
Niewielka sadzawka
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
W galopie :: Stado Tańca Płomieni :: Serce Tropików-
Skocz do: