|
| Szeroki Wąwóz | |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Etoilé władca | medyk
Posty fabularne : 119
| Temat: Szeroki Wąwóz Sob Kwi 13, 2019 7:53 pm | |
| Plaże i brzeg morza są położone znacznie niżej, niż wzgórza zapełniające pozostałą część stada. Aby się do nich dostać, należy przemierzyć szerokie zejście porośnięte drobnymi krzewami. W oddali widać brzeg morza, a szum wody i zapach soli umilają spacer po wąwozie. | |
| | | Fidelis Duchowny
Posty fabularne : 54
| Temat: Re: Szeroki Wąwóz Sob Kwi 27, 2019 7:38 pm | |
| Czuł się ostatnio poniekąd nieswojo; od paru dni już miał wrażenie, że jego myśli coraz częściej wymykały mu się, wpadały do łba, by zaraz z niego pierzchnąć, właśnie wtedy, kiedy próbował je schwycić i poświęcić im więcej uwagi. Miał problem, żeby się skupić i utrzymać koncentrację przez dłuższy czas i nie wiedział, skąd wzięły się podobne objawy. Nic niepokojącego się wprawdzie nie działo, co mogłoby go rozpraszać czy duchowo rozstrajać; wręcz przeciwnie – wszystko zdawało się być pocieszająco spokojne i stabilne. Nie rozumiejąc więc, czemu zawdzięcza niespokojność myśli, zdecydował przejść się nad morską toń, licząc na to, że odnajdzie tutaj jakieś rozwiązanie zagadki czy chociażby ukojenie. Śledził nieśpiesznie wstęgę wąwozu, wpadając podświadomie w jednostajny, spokojny rytm marszu i łapiąc w rozdęte nozdrza charakterystyczny zapach, coraz intensywniejszy morza. | |
| | | Etoilé władca | medyk
Posty fabularne : 119
| Temat: Re: Szeroki Wąwóz Sob Kwi 27, 2019 9:57 pm | |
| Los chciał, aby w tym samym czasie z plaży wracał ogier. Nie było innej drogi, aby przenieść się na wzgórza, więc siłą rzeczy spotkanie między ich dwojgiem było nieuniknione. Ogier duży, mierzący niemal 170 centymetrów w kłębie, o pięknym, skarogniadym umaszczeniu. Po jego degradacji ze stanowiska Świadomego, stał się nikim. Pozostał bez przyjaciół, osamotniony, pozbawiony sensu życia. Stracił rachubę, czy już żyje, czy błąka się po tym świecie jako niedoszły nieboszczyk. Mimo tego, jego chód mógł wskazywać na przesadną pewność siebie i wiarę w swoją siłę. Zbił się z tropu, widząc znajomą postać na horyzoncie. Nie mógł skojarzyć, skąd poznaje siwego ogiera, a myśl ta nie dawała mu spokoju. Kto wie, co sprawiło, że nie przeszedł koło niego obojętnie. Czy to nieznośna ciekawość, czy zupełny brak rzeczy do roboty, efekt jest ten sam. Stanął jak wryty, zasłaniając jabłkowitemu przejście. Co prawda wąwóz był szeroki, ale były Świadomy zlekceważył ten fakt. Przyglądał się postaci bacznie, zachowując milczenie, a zatem wymuszając na nim rozpoczęcie dialogu.
Ostatnio zmieniony przez Etoilé dnia Sro Maj 08, 2019 9:42 am, w całości zmieniany 1 raz | |
| | | Fidelis Duchowny
Posty fabularne : 54
| Temat: Re: Szeroki Wąwóz Sob Kwi 27, 2019 10:41 pm | |
| W wąwozie nieszczególnie było gdzie zawędrować spojrzeniem; Fidelis spoglądał wprost przed siebie, wypatrując jasnego piasku plaży, rytmicznie omywanego spienioną wodą. Zamiast tego najpierw dostrzegł jednak zbliżającą się z naprzeciwka postać – wysokiego ogiera, którego nie mógłby wprawdzie nie poznać. Wspomnienia sprzed czterech lat wciąż były dlań żywe, jakby wszystkie zdarzenia z tego czasu wydarzyły się wczoraj. Przez te cztery lata nie był szczególnie zajętym koniem, a brak zajęcia dawał mnóstwo czasu na przeglądanie kart przeszłości. Widok dawnego przywódcy Delty Opalu sprawił, że serce Przechery przeskoczyło jeden takt i zalała go fala rozgoryczenia. Nie dał po sobie poznać niczego, zmuszając się, by utrzymać wcześniejszy rytm kroków, choć w miarę jak dystans między nimi się zmniejszał, czuł się coraz bardziej niespokojny. Wiedział, że ogiera nie powinno być na terenach stada Księżycowych i wiedział, że powinien zwrócić na to uwagę, ale przede wszystkim wiedział też, że wolałby nie zostać rozpoznanym i minąć Świadomego bez słowa. Ogier – na szczęście czy też nie – wyświadczył mu tę przysługę i właściwie wymusił na nim, by zachował się tak, jak wypadało. Fidelis zatrzymał się w bezpiecznej odległości od konia, spoglądając na niego z badawczą rezerwą przez krótką chwilę ciężkiego milczenia, którą dzielnie zniósł. – Nie sądziłem, że jeszcze kiedyś cię zobaczę. A już z pewnością nie tutaj – zauważył, wyraźnie mając na myśli nie konkretnie ten wąwóz, ale tereny Księżycowych Szczytów. W jego głosie nie było grama dezaprobaty czy nagany; wolał być ostrożny. – Co cię sprowadza? | |
| | | Etoilé władca | medyk
Posty fabularne : 119
| Temat: Re: Szeroki Wąwóz Nie Kwi 28, 2019 5:45 pm | |
| Nie należał do najbardziej spostrzegawczych postaci, ale nie trudno było zauważyć niepokój miotający idącą w jego stronę postacią. Sam fakt, z jaką rezerwą spoglądała na niego i z jak daleka postanowiła się do niego odezwać. Zaśmiał się tubalnie, prześmiewczo. Tchórz - zdawała się przekazywać jego mowa ciała. - Mam nadzieję, że było to miłe zaskoczenie - zaśmiał się ponownie, spoglądając na niego z wyższością. - A więc, znalazłeś sobie miejsce tutaj? Wreszcie cię gdzieś przygarnęli, co? - doskonale pamiętał, jak Fidelis błąkał się między stadami, prosząc o pozwolenie na zaszczycenie zgromadzenia swoją przynależnością. Nie sądził, że gdzieś się odnajdzie. - Chodzę po okolicy i szukam takich jak ty, aby przypomnieć im, jak niewiele znaczą w tym świecie - uśmiechnął się z nutką samouwielbienia.
Ostatnio zmieniony przez Etoilé dnia Sro Maj 08, 2019 9:42 am, w całości zmieniany 1 raz | |
| | | Fidelis Duchowny
Posty fabularne : 54
| Temat: Re: Szeroki Wąwóz Nie Kwi 28, 2019 6:14 pm | |
| Maniera, z jaką ogier się do niego zwracał, przyprawiała go o znajomą bezsilną irytację, pulsującą w skroniach nieprzyjemnie i nieustępliwie, na granicy podświadomości. Wzgarda, którą odnajdował w spojrzeniu ogiera, nie była mu obcą – była mu wprawdzie tak znana, że niemal już obojętna. Znacznie bardziej drażniło go epatujące od niego poczucie swojej własnej, wyniesionej ponad właściwą miarę, wartości. Fidelis odnajdował w podobnym zachowaniu okruchy siebie samego, sprzed tych kilku lat, kiedy był krnąbrny, pozbawiony ogłady i przekonany, że świat leży mu u stóp. Na pierwszą wypowiedź nie odpowiedział; nie zaprzeczył więc, ale milczenie raczej nie oznaczało tym bardziej potwierdzenia. Wodził spojrzeniem po znajomej fizjonomii, starając się nie dać sprowokować. – Jak widać – mruknął krótko, krzywiąc się w duchu na szyderczy wydźwięk pytania. Kolejna słowna napaść była o wiele mniej subtelna i Fidelis zastrzygł uszami, przytrzymując z trudem świerzbiący język za zębami. Odczekał chwilę, przełknął cisnące się na wargi słowa i dopiero wtedy się odezwał: – Miło z twojej strony, że poświęcasz nam swój cenny czas. Z tego, co pamiętam, cenisz go sobie wprawdzie bardzo wysoko, prawda? – uśmiechnął się blado, w sposób zaledwie uprzejmy, z grzeczności. – Nie popełnię więc chyba faux pas, jeśli uznam, że darując mi swoje minuty uważasz mnie ich godnym i przypisujesz mi ich wartość. W takim razie chyba nie jestem znowuż aż tak kompletnie bezwartościowy. Chyba że to twój czas przestał być w cenie – dokończył spokojnie, zatrzaskując poniekąd na ogierze sidła; wszak albo przyznawał mu wartość, albo odbierał ją sobie. Fidelis przestąpił z nogi na nogę, pozornie swobodny, acz w istocie nieustannie baczny. | |
| | | Etoilé władca | medyk
Posty fabularne : 119
| Temat: Re: Szeroki Wąwóz Nie Kwi 28, 2019 7:03 pm | |
| Uśmiechnął się do siebie, widząc jak ogier powstrzymuje się przed wybuchem emocji. Długo tak nie przetrzyma, był w zupełności pewien. Miał nadzieję, że doprowadzenie do wybuchu złości nie zajmie mu dużo czasu. Uwielbiał operować uczuciami innych, a tym jabłkowitym ogierem można było sterować jak marionetką. Z zadowoleniem stwierdził, że ogier na nowo zaczął wypowiadać się. Wiedział, że w potyczce słownej to on sam jest 'górą'. Sam fakt, jak daleko wyżej znajdował się w hierarchii automatycznie dawało mu prawo do całkowitej racji. - Jest nowy rok, a ja postanowiłem robić dobre uczynki. Wspaniałomyślny ja, pomyślałem, że istotki niższego rzędu wprost marzą o możliwości przeprowadzenia dialogu z kimś takim jak ja. A więc jestem i tracę mój cenny czas ze świadomością, że zrobiłem coś dobrego dla społeczeństwa - uniósł dumnie głowę i spojrzał na niego z wyższością. Ha, tego nie przebijesz!
Ostatnio zmieniony przez Etoilé dnia Sro Maj 08, 2019 9:43 am, w całości zmieniany 1 raz | |
| | | Fidelis Duchowny
Posty fabularne : 54
| Temat: Re: Szeroki Wąwóz Nie Kwi 28, 2019 8:15 pm | |
| Fidelis, studiując z uwagą rysy rozmówcy, próbował oszacować sens ciągnięcia przepychanek słownych. Tym razem, trudno się dziwić, nie czerpał z nich szczególnej przyjemności, głównie dlatego, że towarzystwo raczej mu nie odpowiadało, wprawdzie do jakiegokolwiek typu rozmowy. Zastanawiał się, na ile właściwie opłaca mu się bronić swojego honoru w tej niezręcznej dialogowej szermierce, jeśli przeciwnik w żadnym razie nie przyznawał mu prawa do honoru jakiegokolwiek. Miał wrażenie, że nie mogło tu być ani zwycięzcy, ani przegranego – niezależnie od tego, co powie lub zrobi, będzie tylko potężny i w każdym względzie wspaniały Świadomy, a naprzeciwko niego mały, żałosny Przechera. Odpowiedź nasuwała się sama: nie opłacało się w ogóle. A jednak utknął tutaj z nim, wbrew swojej woli, bo pozostawiać go samemu sobie tak po prostu, by dalej buszował po terenach SKS, zwyczajnie nie wypadało. – Zapewniam, że mam zupełnie odmienne ambicje czy marzenia, choć doceniam wspaniałomyślność. Możesz więc spokojnie iść poszukać innej miernej duszy, być może będzie wdzięczniejsza ode mnie i bardziej godna. Chętnie jednak odprowadzę cię poza nasze tereny, jeśli moje towarzystwo nie uwiera cię zbyt mocno – mówiąc to, odwrócił się nieco i odsunął na bok, by zapraszającym gestem głowy wskazać ogierowi powstałą w ten sposób wolną drogę w kierunku, w którym Świadomy miał wcześniej zamiar się udać. Nie wydawał się drwić z niego, jego postawę możnaby raczej określić dostosowaniem się do narzuconych zasad gry, by przejść ją możliwie niekłopotliwie. Odnosił jednak wrażenie, że drugiemu zależy raczej by tych kłopotów narobić jak najwięcej. | |
| | | Etoilé władca | medyk
Posty fabularne : 119
| Temat: Re: Szeroki Wąwóz Wto Maj 07, 2019 11:17 am | |
| Ogier widział, jak jego rozmówca przygląda mu się. Nie przyszło mu na myśl, że próbuje oszacować sens ich dialogu. Jedyną opcją powstałą w głowie byłego Świadomego było to, że jabłkowity nie potrafił powstrzymać się przed (mniej lub bardziej) ukradkowymi spojrzeniami na jego osobę. Nie było w tym niczego dziwnego - w końcu skarogniady był wysoki, umięśniony i przepiękny, przynajmniej jego własnym zdaniem. Opinia andaluzyjskiego oczywiście musiała być zgodna z jego własną. Jak mógłby choćby w myślach sprzeciwić się przekonaniom Świadomego? To wprost karygodne. Założył więc, że jabłkowity się z nim zgadza - był piękny. A więc, jako, że postanowił być dobroduszny, nie skomentował jego wzroku na swojej sylwetce. Niech cieszy oczy, a co. Nie będzie miał wielu okazji. - Rozumiem, że kultura nakazuje ci mówienie takich rzeczy, jednak twoje słowa wzbudzają we mnie gniew. Jak śmiesz nie marzyć o spotkaniu ze mną? - machnął głową zdenerwowany. - Jak śmiesz? Bij mi pokłony, karygodny chłopcze, a zaszczycę cię łaską mojej obecności. Inaczej się pogniewamy - ostatnie zdanie wypowiedział surowo, z naciskiem. Należało być mu posłusznym i wiernym, po prostu. A jabłkowity widać nie potrafił spełniać swojego obowiązku.
Ostatnio zmieniony przez Etoilé dnia Sro Maj 08, 2019 9:43 am, w całości zmieniany 1 raz | |
| | | Fidelis Duchowny
Posty fabularne : 54
| Temat: Re: Szeroki Wąwóz Wto Maj 07, 2019 12:39 pm | |
| Świadomy wprawdzie może źle oceniał cel tak uważnego lustrowania jego osoby, ale w gruncie rzeczy sam jego wniosek nie był nietrafiony. Fidelis nie był ślepcem. Odmówienie skarogniademu ogierowi robiącej wrażenie prezencji byłoby kłamstwem tak jasnym, że wręcz śmiesznym. Co więcej, atletyczna, pełna swoistego wrodzonego wdzięku sylwetka wzbudzała nie tylko podziw, ale tez pogłębiała drażniącą świadomość własnych niedoskonałości. Nie było łatwo brać siebie samego na poważnie w takim towarzystwie. Nie było łatwo dawać sobie jakiekolwiek szanse w jakiejkolwiek kategorii rywalizacji przeciw niemu, może poza skromnością i pokorą. Siwus uparcie więc starał się o tym nie myśleć - nie porównywać się w żaden sposób i nie skupiać nazbyt na ocenie bilansu sił. Tym bardziej, że szala niewątpliwie przechylała się na stronę Świadomego, a to bynajmniej nie dodawało odwagi, której wypadałoby z siebie wykrzesać choćby w minimalnej ilości. Kiedy jednak okruch śmiałości nie wystarczał, hart ducha wspomagał zryw emocji - a Fidelis doświadczył go teraz wyjątkowo silnie, co zaskoczyło wprawdzie jego samego. Nie sądził, że wspomnienie odrzucenia tak go zaboli, jak świeża rana posypana solą i że domaganie się jego uległości wzbudzi w nim aż takie oburzenie. Tym razem nie ukrywał swojej irytacji, Świadomy poruszył strunę, której drżenie przyprawiało Fidelisa o omdlenie rozsądku. Jego spojrzenie wyraźnie nabrało ostrzejszego wyrazu, patrzył nań teraz hardo i bez cienia skłonności do ustępliwości. Nie szalał z wściekłości, nie leżało to w jego naturze, ale zdradzał pewne rozdrażnienie w uniesieniu łba, rozdęciu chrap i nieskrywanym grymasie buntu. - Cztery lata temu przybyłem do ciebie, by prosić o litość, ukorzyłem się przed tobą, oferowałem ci moje życie. Przepędziłeś mnie z odrazą jak żebraka - przypomniał szorstkim, ale opanowanym jeszcze tonem. Sama odmowa nie raziła go tak, jak sposób jej zaserwowania; rozumiał, że istniały powody, by mu odmówić. Nie potrafił przełknąć jednak zniewagi, w jaką tę odmowę przyobleczono. - Pokłoniłem się Inès. Pokłonię się jej córce i pokłonię się jej następczyni, jeśli dożyję nowych rządów. Nie tobie. Prawdą było, że sam gest pokłonu był dlań tylko pustą formą, nieistotną, jeśli pozbawioną znaczenia. Prawdą było, że dla świętego spokoju mógłby i nie broniłby się przed pokłonem wobec kogoś, z kim nie mógłby się mierzyć. Prędzej jednak dałby się zeżreć kojotom niż sprawił tę przyjemność stojącemu przed nim - jak te cztery cholerne lata temu - Świadomemu. | |
| | | Etoilé władca | medyk
Posty fabularne : 119
| Temat: Re: Szeroki Wąwóz Wto Maj 07, 2019 5:18 pm | |
| Byłemu Świadomemu nie trzeba było wypominać własnej piękności, doskonale zdawał sobie z tego sprawę, podobnie jak z górowania siłą i wzrostem. Tak naprawdę w oczach Świadomego Fidelis nie miał jakiejkolwiek wartości. Być może pokora, z jaką potrafił się odnosić do wyższych, ale wciąż poczucie własnej godności na kimkolwiek innym mogłoby nakłonić do poczucia swojego rodzaju sympatii do tego zawziętego, nieustępliwego i ambitnego ogiera. Ale Świadomy... Świadomy widział tylko siebie. A gdy jego wzrok padł na tę maleńką pchełkę, która w tak karygodny i dosłowny sposób sprzeciwiała się jego poleceniom... Mało tego, mieszała go z błotem! Nie czuła skruchy wobec jego osoby! To było nie do zniesienia. Nie do tolerowania. Nie mógł tego zostawić bez komentarza. - Kłaniasz się tym, którzy raczyli obdarzyć cię łaską. Mi również się pokłoniłeś, dla własnych korzyści. Jeśli nie potrafisz oddawać pokłonu z samego faktu czyjejś przewagi nad tobą, to źle o tobie świadczy. Ba! Twoje dni są policzone. Stado przeszło należące do nieboszczki Ines rozpada się. Nie widzisz tego, ale rządzi nim dziecko jakim jest Etoile. Nie przetrzyma długo. Wtedy co zrobisz? Starczy ci skruchy, aby pójść do Płomiennych z prośbą o ulitowanie się? Tam potrzeba wojowników, siłaczy. Nie kogoś takiego jak ty. Pozostanie ci Delta. A więc jednak będziesz musiał ponownie pokłonić się pode mną. Dla własnych korzyści. Nie zapomnę twoich dzisiejszych słów, nigdy nie zapomnę. Zapłacisz za to - spojrzał na niego oschło, z wyzwaniem w oczach. Wystarczyła iskra, a zaatakowałby z niemałą satysfakcją.
Ostatnio zmieniony przez Etoilé dnia Sro Maj 08, 2019 9:43 am, w całości zmieniany 1 raz | |
| | | Fidelis Duchowny
Posty fabularne : 54
| Temat: Re: Szeroki Wąwóz Sro Maj 08, 2019 1:09 am | |
| Zapomniał się. Pozwolił emocjom dorwać się do steru, lekkomyślnie przekonany, że przecież nie traci wcale panowania, że wprawdzie zerwały się wbrew jego rozsądkowi, ale ostatecznie tymże rozsądkiem zdoła je znów ujarzmić. Nie był nigdy porywczy, przez ostatnie lata stopniowo ubywało mu energii i nauczył się gospodarować nią rozważnie; nie mógł tracić sił na napady białej gorączki przy byle okazji czy zdzieranie gardła z najdrobniejszego powodu. Sądził, że nie grozi mu coś tak charakterystycznego dla żwawej młodzieńczości, jak impulsywność dyktowana emocjonalną drażliwością. Teraz, pod ostrzałem zarzutów ogiera, zdał sobie sprawę, jak bardzo się co do siebie samego pomylił. Przestał być ostrożny, dokładnie jak w przeddzień rozdarcia swej misternie plecionej sieci lukratywnych matactw, i w głupiej, próżnej ufności w to, że posiada nad wszystkim kontrolę, stracił ją. Pozwolił uczuciom ledwo wykiełkować i nie zauważył, kiedy poczęły rozpychać się w jego duszy, ponaglać serce do szybszego rytmu i pęcznieć w płucach, spłycając oddech. Sądząc, że jest zupełnie bezpieczny, bezmyślnie opuścił gardę i czuł dotkliwą ostrość rzucanych słów – zarzucenie mu beznadziejnego oportunizmu było jak wymierzony mu policzek, celnie zaserwowany cios w oś jego jestestwa. Na wszystko inne potrafił odpowiedzieć, wszystko inne potrafiłby odeprzeć jakimiś argumentami – przeciw temu oskarżeniu nie miał nic. Nic, prócz pulsującej w skroniach, niepokojącej myśli: ma rację. Skarogniady nie odpuszczał; postawił Fidelisa pod ostrzałem słów, a każde kolejne drażniło go coraz bardziej. Zaczynał chwytać ze złością powietrze w rozdęte chrapy, przerwawszy wreszcie swą obojętną nieruchomość – mięśnie drżały mu jakby w zniecierpliwieniu, kiedy niespokojnie przemaszerował w poprzek wąwozu, niewidzącym z gniewu wzrokiem tocząc po otoczeniu. Chciał się uspokoić, chciał nad sobą zapanować, naprawdę chciał odzyskać rozum i nie czynić nic głupiego, jak durny, niedoświadczony młokos, którym można bawić się jak najprostszą w obsłudze zabawką. Czuł jednak jak zawiść i oburzenie zalewa go wprost, wciąga w ciemną toń otumaniającego rozdrażnienia i nie wiedział już, jak się przed tym ratować. – Korzyść własna to największa siła napędzająca ten parszywy padół, każdy cholerny koń podporządkowuje jej swoje życie, każdy cholerny koń... – próbował się jeszcze usprawiedliwić, nie wiedząc jednak, czy przed Świadomym, czy przed samym sobą. Zdawało mu się kiedyś, że poznał już wszelkie tajniki udanego życia, sekrety dotarcia na sam szczyt bez brania na siebie ciężaru władzy i spojrzeń, zdawało mu się, że posiadł wiedzę wystarczającą, że wszystko znajduje się w jego zasięgu, wystarczyło sobie tylko tego zażyczyć i wprawić machinę w ruch przekonującą sugestią, przychodzącą mu naturalnie, jak oddychanie. Dziś nie wiedział. Nie wiedział. Nie wiedział. – Zamknij się – warknął raptownie, stawiając kroki tak mocno, że piach zgrzytał jakby z bólu pod jego kopytami. Rzucił ogierowi ostre, nienawistne spojrzenie, nie przestając niespokojnie przemierzać szerokości wąwozu. – Stul pysk i wynoś się stąd. | |
| | | Etoilé władca | medyk
Posty fabularne : 119
| Temat: Re: Szeroki Wąwóz Sro Maj 08, 2019 9:32 am | |
| Z niemałą satysfakcją odnotował fakt, że ogier tak łatwo dał się wyprowadzić z równowagi. Nigdy nie wątpił, że koń nie może po prostu zmienić swojego charakteru. Jest taki, jakim się urodził, a wszelkie czynności dokonane później tego nie zmienią. Owszem, można nad sobą pracować, jednak to tylko okłamywanie samego siebie i wszystkich dookoła. Natura końska nigdy nie ulegnie zmianie, a w tym momencie jest tego doskonały przykład. - Widzę, że nie odnajdujesz się nadto w nowym stadzie. Słyszałem, że tam stawiają na prostolinijność, a nie grę aktorką. A jak już, to w granicach przyzwoitości... Nie sil się już, każdy widzi, jak rozbujany emocjonalnie jesteś - zaśmiał się parszywie. Mógł odpuścić sobie złośliwości. Oczywiście, że mógł. Jednak nie leżało to w jego naturze. Lepiej udowadniać osobom niższym o nich niedoskonałości. A w tym przypadku o wyraźnym niedorozwoju. Westchnął przeciągle. Czy ten osobnik pasuje do któregokolwiek ze stad? Przepychany z jednego na drugie, idzie tam, gdzie go przyjmą. To niezwykle smutne i upokarzające, a on i tak łudził się, że zostały mu resztki godności. Śmiechu warte, doprawdy. - Widzisz... - zaczął z podłym uśmiechem na pysku. - Czy ta rozmowa daje mi jakąś korzyść własną? Otóż nie. A czy jakakolwiek rozmowa z osobami twego pokroju? Ja jestem ponad to - uniósł wysoko łeb w dumnej pozie. Widział desperackie próby opanowania się i mało co, aby nie parsknął śmiechem. Po chwili zreflektował się. Dlaczego niby ma się powstrzymywać? Aby go nie urazić? Phi, jego resztki honoru i tak zostały dawno pogrzebane w grobie. Parsknął więc śmiechem, złośliwie, dobitnie, wręcz wyzywająco. Patrzył ze zniecierpliwieniem, kiedy ta tykająca bomba wybuchnie. I stało się. - Słucham? - wykrzyknął z udawaną urazą. Operował emocjami jak marionetkami. - Zapomniałeś, z kim masz do czynienia? Znalazł pretekst, aby się wyżyć. Potrzebował walki, a atak na kogoś tak niskiego rzędu nie będzie w żaden sposób karany. Szybkim ruchem znalazł się przy ogierze i kłapnął zębami, celując w zad. Jednym skokiem znalazł się w bezpiecznej odległości, daleki od kontrataku jabłkowitego. Ponownie przystąpił do ataku, tym razem próbując kopnąć go w słabiznę, a po trwającej dwie sekundy chwili gryząc z łopatkę. Następnie ponownie odskoczył, unikając potencjalnych uderzeń przeciwnika. Słabego i niegodnego, ale jednak przeciwnika. Pora się wyżyć.
Udał się tylko drugi atak, odejmując Fidelisowi 8HP. ~Alys
Poprawiam na 9HP, ponieważ 10 x 0,18 to 1.8, czyli odejmuje 2 punkt.
~Dev
Poprawiam na 2, ponieważ liczba 1.8 w zaokrągleniu wynosi właśnie tyle. ~Etoile
Ostatnio zmieniony przez Etoilé dnia Sob Maj 11, 2019 10:04 am, w całości zmieniany 3 razy | |
| | | Fidelis Duchowny
Posty fabularne : 54
| Temat: Re: Szeroki Wąwóz Sro Maj 08, 2019 9:33 pm | |
| Daje ci chorą satysfakcję – przebiegła mu przez łeb na wpół jeszcze trzeźwa myśl. Próbował tej trzeźwości się uchwycić, przytrzymać ją i wykorzystać, by wprowadzić wytrącony z równowagi umysł z powrotem w niedoskonały, ale wystarczająco bliski zdrowemu balansowi, stan. Zdekoncentrowany jednak nieustępliwym potokiem zniewag i krytycznych podsumowań zdołał zaledwie ją musnąć, zanim wyślizgnęła się mu, pozostawiając przestrzeń dla paraliżującego rozsądek kłębu zawiści, frustracji i poczucia beznadziejnego poniżenia. Gdyby potrafił się zatrzymać choć na moment, gdyby potrafił złapać głębszy oddech, ocucić się rześkim powietrzem, być może dostrzegłby z jaką pożałowania godną łatwością oddał ogierowi władzę nad sytuacją. Nie był już czynnym uczestnikiem, ale marionetką miotającą się w przewidzianym i celowo podżeganym szale, zamroczoną do tego stopnia, by nie zauważyć sznurków, którymi go spętano i które czyniło z niego zaledwie bezmyślnego pionka w teatrze reżyserowanym przez Świadomego. Chwiał się i zataczał na scenie, jakby resztkami sił próbował wyrwać się spod obcej władzy, ale sznury trzymały go na wyznaczonym miejscu – na czerwonym znaku iks wymalowanym na środku estrady, gdzie miał odbyć się ostateczny akt udręczenia. Zrobił więc, jak mu wskazano – nie wytrzymał. Bez większych oporów dał się przerobić z ofiary w prowodyra; poddał się intencjom skarogniadego ogiera, jak rozchwiany kłos poddający się podmuchowi wiatru. Nie był jednak na tyle zamroczony gniewem, by nie spodziewać się dalszego biegu wydarzeń. Dostrzegłszy porywczą reakcję Świadomego, obarczył go swym ciężkim, uważnym spojrzeniem, zauważył drgnienie mocnych jak stal mięśni pod ciemną skórą i zdążył uchronić się przed pierwszym atakiem. Był jednak zdecydowanie za wolny, a kolejny cios nadszedł szybko i zdecydowanie: Fidelis sapnął z bólu, gdy kopyto napastnika uderzyło w jego ociężałe, nieprzyzwyczajone do wojaczki ciało. Uniknięcie ugryzienia w łopatkę zawdzięczał sprawnemu jeszcze instynktowi, który kazał mu się gwałtownie szarpnąć w tył, odsunąć jak najszybciej. Mógł nie mieć ochoty na to starcie – adrenalina jak kubeł zimnej wody otrzeźwiła go na ułamek sekundy, odkrywając przed nim beznadziejność sytuacji, w jakiej się znalazł. Nie miał jednak też innego wyjścia niż stanąć do walki, do której współdoprowadził; nawet gdyby na przeszkodzie nie stał jego honor (pusta cnota, w każdym innym wypadku, jak uparcie utrzymywał, właściwie mu obojętna), czuł, że Świadomy nie dałby mu zwyczajnie odejść, nieważne na jak niski pokłon by się przed nim zdobył. Ucieczki nie brał nawet przez chwilę pod uwagę; szybkość nigdy nie była jego mocną stroną i prędzej czy później znalazłby się znów w tym samym położeniu, ale z zarzutami tchórzostwa świszczącymi koło uszu. Nie znalazłszy innego rozwiązania, natarł na przeciwnika, licząc, że uda mu się dosięgnąć przednimi kopytami jego żeber, zanim ten odzyska orientację po nagłym odskoczeniu i zdąży odwrócić się doń znów frontem. Natychmiast po tym szargnął łbem naprzód, poszukując okazji, by ugryźć ogiera w okolice nasady szyi lub barku, możliwie najdotkliwiej. Zdając sobie sprawę, że musi przede wszystkim liczyć na swoją krzepkość, naparł na niego własnym ciałem, jedną z przednich nóg próbując postawić tak, by ogier zwyczajnie się o nią potknął, zahaczył własną kończyną i stracił równowagę, a gdyby się to udało, z pewnością napierałby nań dalej, by jak najbardziej utrudnić mu odzyskanie przewagi. Jednocześnie chciał złapać zębami ogiera za grzywę jak najbliżej nasady łba, coby nie byłoby mu tak łatwo – dosłownie – się odgryźć.
Dwa pierwsze ataki udały się, odejmując Byłemu Świadomemu 8 HP. ~Alys | |
| | | Etoilé władca | medyk
Posty fabularne : 119
| Temat: Re: Szeroki Wąwóz Sob Maj 11, 2019 10:25 am | |
| Statystyki byłego Świadomego: 10[S], 10[Z], 5[W]. 92 HP.
Z całą pewnością nie można było powiedzieć, że były Świadomy zaplanował to wszystko. Cała ta sytuacja była spontanicznym pomysłem, który przebiegł przez głowę ogiera z chwilą napotkania Fidelisa i którą pielęgnował, aż gdy w zniewalającym tempie dała niezwykłe plony. Jabłkowity był na tyle podatny na wszelkie wpływy, że wyprowadzenie go z równowagi nie było kwestią dni ani ani godzin, a minut, zaledwie kilku, kilkunastu. Nie wymagało to szczególnych umiejętności w operowaniu czyimś umysłem, a trzeba było zaznaczyć, że były Świadomy nie był w tym mistrzem. Jak widać, andaluzyjski nie był godnym przeciwnikiem, ale skarogniady się tym nie przejmował. Wystarczyła chwila rozrywki, a i tak jakakolwiek konfrontacja z jabłkowitym, czy to przez dialog, czy walkę, była swego rodzaju hańbą dla Świadomego. Jednak zdecydował się na nią, aby się zabawić. Mógł porwać go, wykorzystać, tylko na co by mu się przydał? Wystarczyło zmiażdżenie go w walce. Nie zareagował gniewnie na nieudolność pierwszego ataku. Nie okazał słabości w postaci złości, nie byłby do tego zdolny. Zwykły fuks, szczęście głupiego, nie znaczyło to o żadnych umiejętnościach w walce Fidelisa. Oczywiście, jego druga próba była udana. Jakby inaczej, jabłkowity z jego prostolinijnym, zupełnie niepodzielnym umysłem nie zdążył zareagować. Skarogniademu przeszło przez myśl, że powinien zaprzestać walki. Przecież ten młokos nie ma szans! Ale od razu pozostawił tą myśl sobie samej. Chwila rozrywki, to wszystko czego potrzebował. Nie zamierzał go kaleczyć. Z niejakim zdziwieniem odnotował fakt, że siwy ośmielił się odpowiedzieć atakiem. Jak on śmiał robić krzywdę komuś takiemu jak on? Samo to, że przeszło mu to przez myśl... Z osłupienia nie zdążył zareagować na pierwsze dwa ataki, jednak w wiotkim ciałku ogiera nie było wystarczająco siły, aby znacząco osłabić skarogniadego. Po jego szyi powoli pociekła krew, machnął głową zdenerwowany. Niewielka, powierzchowna walka, to wszystko. Zreflektował się szybko i instynktownie odsunął się, unikając trzeciego ataku Fidelisa. Nie czekał, aż jabłkowity zdąży pozbierać się po utracie równowagi, którą niewątpliwie stracił po nieudanej próbie przewrócenia Świadomego. Wyciągnął do niego szyję, chcąc ugryźć go w zad, w razie powodzenia wbijając się zębami głęboko. Następnie odwrócił się szybko i spróbował kopnąć zadnimi nogami ogiera, celując w zadaną przed chwilą ranę na zadzie. W walce był niepokonany, nie było wątpliwości, jednak powątpiewał w swoją szybkość. Trochę lat minęło, od kiedy ostatni raz miał okazję podszkolić się z walce. Jednak za nic w świecie nie przyznałby się do tego, zwłaszcza przed tym młodziakiem, jakim był Fidelis. Nie ma mowy.
Udał się tylko pierwszy atak, odejmując Fidelisowi 8HP. ~Alys | |
| | | Fidelis Duchowny
Posty fabularne : 54
| Temat: Re: Szeroki Wąwóz Sob Maj 11, 2019 5:23 pm | |
| Ruch, na którego powodzenie liczył najbardziej, nie powiódł się – a wykonując go podjął wprawdzie niemałe ryzyko, bowiem niepowodzenie wiązało się z wylądowaniem w bardzo niekorzystnej sytuacji. Los mu niestety nie sprzyjał (czy też po prostu nie sprzyjał mu brak większego doświadczenia i brak zainteresowania rozwijaniem swych umiejętności w przeszłości) i musiał znieść teraz konsekwencje tego potknięcia, zaciskając z bólu zęby, kiedy poczuł jak ogier rani go dotkliwie w zad. Poczuł w tym miejscu uderzenie gorąca, które poczęło spływać zaraz po jego udzie, znacząc na siwej sierści karmazynową strugę. Choć od zawsze balansujący na krawędzi ryzyka, udało mu się w swej lekkomyślnej młodości uniknąć starć fizycznych, a co za tym szło – nie mógł się pochwalić czy też nie mógł narzekać na blizny, które mógłby z takich bójek wynieść. Miał nieprzyjemne i trudne do przemożenia wrażenie, że mogło się to teraz zmienić. Miał też nieprzyjemne wrażenie, że w całym swoim zepsuciu w przeszłości był, mimo wszystko, rozumniejszy. Z pewnością w każdym razie nie pozwoliłby sobie w tak głupi sposób doprowadzić do podobnego do teraźniejszego stanu rzeczy. Był może skrajnie egoistyczny, czerpał może przyjemność z zabawy innymi, wynosił się ponad szereg marnego gminu, ale przynajmniej zręczniej operował swoimi talentami i mniej igrał z czymś tak niepohamowanym jak żywioł emocji. Kolejnego uderzenia udało mu się uniknąć o ułamki sekund, fartowne milimetry, za które dziękował bardziej bogom niż własnej sprawności. Postanowił skorzystać z wdzięcznych piruetów przeciwnika, chcąc sięgnąć zębami jego zad, licząc, że nie zdąży mu umknąć po wykonanym przez siebie manewrze. Następnie uniósł się natychmiast na tylnych nogach, by kopnąć ogiera w staw kolanowy, tym samym odbić się od niego i przy opadaniu tym razem wycelować kopytami niżej, w staw skokowy. Miał nadzieję, że jeśli uda mu się uderzyć wystarczająco mocno i przede wszystkim jeśli uda mu się trafić, spowolni przeciwnika choć trochę. Następnie zamierzał się wycofać, by uniknąć niewątpliwie czekającego go odwetu.
Udał się tylko drugi atak, odejmując rywalowi 4HP. ~Alys | |
| | | Etoilé władca | medyk
Posty fabularne : 119
| Temat: Re: Szeroki Wąwóz Sob Maj 11, 2019 7:41 pm | |
| HP: 88
Sytuacja sprawiała wrażenie być coraz korzystniejszą. Oczywiście, od początku było wiadomo, kto tu jest na lepszej pozycji - Fidelis nie miał szans w starciu słownym, brakowało mu stabilności emocjonalnej. Ba, można by rzec, że nie posiada jej wcale! Jak się okazuje, siłowo również nie był znacząco rozwinięty. Skarogniady mimowolnie zaśmiał się. Jakże siwy mógł odczuwać nawet zalążek godności? Z początku ich przypadkowego spotkania usiłował stwarzać pozory honoru, bronił go z całych sił. Ale żadnemu z nich nie umknęło, jak szybko poprzestał. Nie było sensu ciągnięcia tej żałosnej maskarady, jabłkowity wpadł w sidła Świadomego niczym w ruchome piaski i podejmował usilne próby wydostania się, zatapiając się w morderczy uścisk piasku coraz bardziej. Przy czym wyglądał co najmniej zabawnie. Wściekłe hasła i gorączkowe chodzenie w kółko, na to było go stać! A teraz, gdy przyszło to godnego starcia... Z zadowoleniem odnotował, że jego kolejny atak nie udał się. Świadomy miał zbyt duży refleks i zwinność, aby dać zranić się komuś takiemu jak Fidelis. Chociaż, jak się okazało, udało mu się go drasnąć. Drasnąć. Nic poważnego, oczywiście. Patrzył na niego z niejakim rozbawieniem, jednak niewesoło. Oh nie, bynajmniej nie wesoło. Żałosne próby! - chciał krzyknąć, jednak powstrzymał się. Nie po to, aby oszczędzić kolejnego komentarza siwemu. Nie miał zamiaru powstrzymywać się przed czymkolwiek dla niego. Jednak podjęcie się jakiegokolwiek dialogu zabrałoby mu tak cenne sekundy koncentracji i prawdopodobnie kosztowałoby kilka siniaków. Świadomy był silniejszy z nich dwóch, to fakt, jednak obydwoje mieli refleks i świadomość ważności tej walki. Nie mógł pozwolić sobie na taki błąd. Już owe chwilowe zamyślenie kosztowało go kopniaka w staw kolanowy. Zachwiał się, jednak zdołał odzyskać równowagę na tyle szybko, aby uniknąć kolejnego ataku Fidelisa. Nie czekał, aż ten zdąży się wycofać. Nawet gdyby to zrobił, to myśl, że przesunięcie się o kilka metrów uchroni go przed kontratakiem była wprost śmieszna. Zamachnął się i uderzył zadnim kopytem, celując w głowę. Silne, bezwzględne uderzenie. Jeśli się dało, wygrana była o dwa kroki bliżej Świadomego. Za to jeśli nie... to czeka ich jeszcze długie starcie.
Atak się nie powiódł. ~Dev | |
| | | Fidelis Duchowny
Posty fabularne : 54
| Temat: Re: Szeroki Wąwóz Nie Maj 12, 2019 11:50 am | |
| Kiedy kopyto wystrzeliło w powietrze tuż obok jego głowy, muskając nieomal jego skroń, myśli Fidelisa rozpierzchły się nagle, jak spłoszone stado saren. Poczuł w jednej chwili, jak serce podchodzi mu do gardła i robi mu się niedobrze – nieomal słyszał potworny trzask kruszonej czaszki; nie było istotne, że prawdopodobnie cios by wytrzymał, kiedy wyobraźnia puściła się w szaleńczy bieg, dzwoniąc mu w uszach. Był przez moment zdezorientowany, przez ułamek sekundy było mu jakby słabo, dlatego cofnął się, wykorzystując te okruchy czasu, które Świadomy poświęcił na powrót na cztery nogi i odwrócenie się z powrotem ku niemu. Trybiki w głowie Fidelisa niestrudzenie pracowały, nabierając znowu tempa po tym nagłym zastoju, trzeszczały gdzieś pomiędzy przyśpieszonym biciem drżącego serca. Przeszły go dreszcze, kiedy odzyskując zimną krew, przeszło mu przez myśl, że to uderzenie, którego łutem szczęścia uniknął, mogło równie dobrze zakończyć walkę. Będąc w dobrej kondycji musiałby się wspiąć na wyżyny swoich sił, by mieć jakiekolwiek, wciąż jednak marne, widoki na zwycięstwo, natomiast po tym byłby już właściwie skazany na porażkę. A może wcale nie byłby. Może zwyczajnie był i tylko wmawiał sobie, że ma jakieś żałosne szanse. Wiedział, że powinien się poddać – bo jeśli nawet będzie dotrzymywał ogierowi tempa, sam zapewne skończy w takim stanie, że ledwo dowlecze się do medyka, o ile będzie miał jeszcze siły czy zdrowie, by się dowlec gdziekolwiek. A jednak stanął znów mocniej na nogach, pochylając nieco łeb i natarł na przeciwnika znowu, ignorując prężący się i napinający mięsień rozsądku i obolałość ciała. Znalazłszy się wystarczająco blisko, zaryzykował manewrem, stosowanym dotąd przez znacznie zręczniejszego od niego Świadomego; wrył kopyta w ziemię, starając się wtłoczyć w swoje ruchy jak najwięcej żwawości i lekkości, by w miarę jak najsprawniej wykonać obrót i kopnąć ogiera tylnymi kopytami w nasadę szyi tuż nad mostkiem. Następnie starał się znów w miarę zręcznie się obrócić, czując jednak irytującą ociężałość swojego ciała. Zaatakował znów tak szybko, na ile było go stać, odbijając delikatnie w bok i doskakując doń, by ugryźć Świadomego w bok szyi i zaraz poprawić ten atak, tym razem napierając na niego ciałem, chcąc złapać go zębami za gardło i jeśli mu się to udało, nie zamierzał tak łatwo puścić, a raczej uwiesić się nań, zaciskając szczęki jak najmocniej.
Udał się tylko ostatni atak, odejmując rywalowi 4HP. | |
| | | Etoilé władca | medyk
Posty fabularne : 119
| Temat: Re: Szeroki Wąwóz Wto Maj 14, 2019 7:45 am | |
| HP: 84
Prychnął zdenerwowany, w roztargnieniu dając upust swojej złości. Okazanie słabości jaką są silne emocje to błąd nowicjusza takiego jak Fidelis, a fakt popełnienia go przez byłego Świadomego był... niedopuszczalny! Plama na honorze. Położył uszy po sobie, denerwując się z powodu własnej pomyłki. Ale cóż, nie ma sensu roztrząsać. Atak, na którym polegało całe powodzenie tej akcji nie udał się. Kolejny uszczerbek na dumie i nieskazitelnej ocenie, jaką niewątpliwie wyrobił o nim Fidelis. Potrząsnąłby łbem, gdyby nie zachwianie się, które nastąpiło tuż po minięciu się kopyta z czaszką przeciwnika. Szybko postawił wszystkie cztery nogi stabilnie na ziemi, próbując odzyskać równowagę. Jakiś wewnętrzny instynkt podpowiedział mu, że nie ma czasu na pozyskiwanie odpowiedniego balansu. Rzucił się do tyłu, upadając na ziemię i tym samym unikając kopyt siwego. Widział, że ogier wykorzystuje pęd i zaskoczenie, aby ugryźć go, jednak jego szczęki natrafiły na pustkę. Świadomy chciał skorzystać z jego dezorientacji i zaczął podnosić się, szybkim ruchem stając na cztery nogi, jednak jabłkowity okazał się zwinniejszy. Kwiknął głośno, czując zęby przeciwnika na swoim gardle. Został unieruchomiony, zablokowany. Przez głowę mu nie przechodziło, że ktoś tak żałosny jak Fidelis miał jakiekolwiek szanse na powodzenie takiego ataku i, no właśnie, udał mu się on. Szczęście młokosa - pomyślał, ale nadal nie tracił rozumu. Wiedział, że jedyna droga, aby uratować swój honor (i swoje ciało, o bogowie!) to pokonać go myśleniem. Domyślał się, że siwy nie spodziewa się jakichkolwiek interwencji z jego strony. To niemądre, zarozumiałe stworzonko z pewnością było przekonane, że już po wszystkim. Ale nie, zabawa dopiero się zaczyna. Zebrał się w sobie i naparł do przodu, prosto na jabłkowitego. Był od niego wyższy o dobre dwadzieścia centymetrów, więc próbował staranować go swoim cielskiem i zmusić do cofnięcia się. Przy tym zadzierał wysoko głowę, chcąc wyrwać się z uścisku.
Atak się powiódł, były Świadomy przygniótł Fidelisa, odejmując mu 8HP. ~Alys | |
| | | Fidelis Duchowny
Posty fabularne : 54
| Temat: Re: Szeroki Wąwóz Wto Maj 14, 2019 11:02 am | |
| W żadnym wypadku po prawdzie nie uważał, że to był koniec – poczuł posmak tryumfu na języku, zmieszaną z metalicznym ciepłem krwi, kiedy zębami naruszył tkankę szyi przeciwnika, ale nie dał się temu wrażeniu zwieść. Dlatego właśnie zacisnął zęby mocniej, chcąc utrzymać się w tej konfiguracji jak najdłużej – szczęściem udany uchwyt dawał mu choć chwilową przewagę i przy obecnym bilansie sił musiał wykorzystywać ją na tyle, na ile tylko było to możliwe. Zyskiwał także cenne ułamki sekund, by zebrać myśli i pomyśleć, co dalej. Zamierzał zmusić ogiera do opuszczenia łba, przygiąć jego kark i w końcu zmusić go do zejścia do parteru, licząc się jedna z tym, że ten przewyższał go krzepą; jednak zanim udałoby mu się zaszarpać wysoko zadzieraną, zuchwałą głowę choćby o parę centymetrów niżej, poczuł jak roślejsze, twarde jak przyciska się do jego piersi, jak zwala się na niego całym swoim ciężarem. Fidelis próbował zaprzeć się nogami i stawić opór, jednak za późno zdał sobie sprawę z tego, co się dzieje – pod nacierającą nań siłą jego kończyny mogły tylko drżeć z wysiłku i w końcu ugiąć się z żałosną łatwością, tym bardziej kiedy sporą część energii wciąż przeznaczał na utrzymaniu uścisku szczęk na gardle Świadomego. Zdawszy sobie sprawę z tego, co się dzieje, ulegając sile przeciwnika i wiedząc, że dłużej uchwytu nie utrzyma, szarpnął gwałtownie głową, mając nadzieję, że zdąży jeszcze wyrządzić mu przy tym większą krzywdę, zanim ciało po prostu wymknie mu się spomiędzy zębów. Upadł na ziemię ciężko, przygnieciony przez przeciwnika. Ostatecznie jednak, gdyby miał wybierać, wolał obecną sytuację niż tańczenie wokół siebie, doskakując i odskakując naprzemian. Przynajmniej czuł, ze finał walki, jakikolwiek by nie był, jest w zasięgu kopyta. Choć trudno było myśleć o nim optymistycznie, gdy przyciskający go do gruntu przeciwnik utrudniał mu oddech. Nie mając szans na podniesienie się w obecnej sytuacji, postanowił nie marnować jeszcze energii na próbowanie. Zamiast tego naprężył szyję, by złapać ogiera za szyję i szargnąć go mocno. Zależało mu na tym, by zmusić przeciwnika do osłabienia nacisku, jakim przygważdżał go do ziemi, a może nawet ściągnąć go z siebie. Nie zamierzał również puszczać, bo gdyby Świadomy zdołał wstać przed nim, niechybnie by go zwyczajnie zdeptał. Jeśli mu się nie powiodło, spróbował jeszcze raz, w desperacji jeszcze silniej, natomiast jeśli mu się udało ciągnąc go za szyję, próbował go z siebie ściągnąć i zmienić swoją pozycję tak, by móc go przydusić do ziemi, tak dla sprawiedliwej wymiany ról.
Żaden atak się nie powiódł ;{ ~Alys | |
| | | Etoilé władca | medyk
Posty fabularne : 119
| Temat: Re: Szeroki Wąwóz Wto Maj 14, 2019 6:46 pm | |
| HP: 79 (5 stracone przez intensywne krwawienie)
Poczuł, jak jego umysł przejmuje euforia. Przez ułamek chwili w jego głowie świtała myśl, że może przegrać tą walką. Żałosny wytwór jego szarych komórek. Jak mógł w ogóle podejrzewać, że ten niziołek ma nawet nikłe szanse? Zaśmiałby mu się w pysk, widząc, z jaką łatwością dał się przewrócić. Po raz kolejny dał dowód na to, że nie ma najmniejszej kontroli nad reakcjami swojego ciała. Ba, umysłu również! Prawdę powiedziawszy, nawet Świadomy z całym swoim zapleczem intelektu i wyobraźni nie potrafił dojrzeć czegokolwiek, czym Fidelis mógł się szczycić. Chyba, że liczyć do tego nerwowe chodzenie w kółko i przestępowanie z nogi na nogę. Właśnie, zaśmiałby się, gdyby nie ten nieszczęsny uścisk na jego gardle. Ponownie kwiknął, tym razem głośniej, donośniej. Czuł, jak krew zalewa jego szyję w pokaźnych ilościach. Długo tak nie przetrzyma. Wiedział, że potrzeba mu natychmiastowej opieki medycznej, inaczej jego żywot zakończy tak marna istota, jaką był jabłkowity. I to w tak niehonorowy sposób! Spowodowanie wykrwawienia się to najprostsza droga do morderstwa, niewymagająca własnych poświęceń. Ale nie, Świadomy nie miał zamiaru puścić tego płazem. Pora szybko się z nim uporać i zająć pilnymi, zdrowotnymi sprawami. Ignorując narastający ból w okolicach krtani przycisnął przeciwnika do ziemi i spojrzał mu wyzywająco w oczy, z furią w ślepiach. Przerażający, mrożący krew w żyłach wzrok przebijał ciało siwego na wskroś. Zaryzykował i oderwał jedno kopyto od ziemi, delikatnie zmniejszając siłę uścisku, aby postawić je na gardle i przycisnąć je mocno, przyduszając Fidelisa. Kilka kropel czerwieni spadło na, przy powodzeniu ataku, chwilowo bezwładne, a przynajmniej osłabione ciało jabłkowitego.
Atak się nie powiódł. ~Alys | |
| | | Fidelis Duchowny
Posty fabularne : 54
| Temat: Re: Szeroki Wąwóz Czw Maj 16, 2019 12:44 am | |
| Czuł, jak kleszcze frustrującej bezsilności coraz mocniej się za nim zaciskają. Jego próby wyratowania się z obecnej sytuacji zakończyły się fiaskiem, a jemu zaczynało brakować sił, by podjąć kolejne. Miał niemal wrażenie, że jest w stanie usłyszeć trzeszczenie własnych zardzewiałych kości pod naciskiem, jakimi częstował je Świadomy. Za gardło zaczynało łapać go klaustrofobiczna bezradność; adrenalina poczynała ustępować zwykłej panice i ostatkiem kontroli starał się nie marnować energii na bezsensowne szarpanie się, jak ryba wyrzucona na brzeg. Musiał postępować rozsądnie, musiał obrać jakąś taktykę, musiał wymyślić cokolwiek – i właśnie w tym momencie nie potrafił wymyślić nic. Podchwycił wściekłe spojrzenie przeciwnika i na wpół sapnął, na wpół jęknął, wykrzywiając się w grymasie bólu i rosnącego strachu. Widział własne odbicie w czerni tęczówek, małego siebie zamkniętego w jasnych, błękitnych obręczach i żadnej drogi ratunku. Gniew Świadomego wyciągał po niego łapska, gniew, który budził lęk w jakimś zakątku duszy Fidelisa. Znacznie bardziej obawiał się jednak samej śmierci. I choć myśli zaczynały zachodzić mu mgłą, zdołał instynktownie uniknąć – czy też jedynie odsunąć w czasie – swojego wyroku; gwałtownie szarpnął głową w tył, wysuwając tym samym szyję spod kopyta ogiera, zanim to zdołało odebrać mu zupełnie oddech i zapewne w konsekwencji i przytomność, jeśli nie więcej. Sytuacja ta podziałała na niego jak wiadro zimnej wody. Zdał sobie nagle sprawę, że czuje trochę więcej swobody i że przyciskający go ciężar do ziemi odrobinę zelżał. Rozumiał też, że należało to wykorzystać jak najszybciej – Świadomy wyraźnie nie zamierzał postępować z nim miłosiernie. Biła od niego bezwzględność, podżegana zwyczajną wściekłością, że ktoś pokroju Fidelisa mógł się mu postawić. Siwus był dla niego zapewne kolejną irytującą muchą, którą należało porządnie sieknąć ogonem, byleby już więcej nie zaprzątała myśli uporczywym bzyczeniem. Korzystając więc z powstałej okazji, szarpnął się gwałtownie w celu zrzucenia z siebie przeciwnika, by natychmiast potem zerwać się na nogi. W razie niepowodzenia zamierzał powtórzyć te próby jeszcze raz i jeszcze, póki wciąż potrafił znaleźć na to siły. Jeśli zaś udało się mu za pierwszym czy drugim razem, podniósł się raptownie, złapał równowagę na tyle, na ile pozwolił mu ułamek sekundy i przypuścił szybki atak, by wykorzystać swoją przewagę – uniósł się na tylnych nogach, by następnie z impetem, korzystając ze swojej masy i wkładając w to jeszcze siłę, wymierzyć przednimi kopytami cios w głowę przeciwnika. W razie, gdyby przysługiwało mu jeszcze trochę czasu na działanie (to jest gdyby udało mu się zrzucić ogiera już za pierwszą próbą), spróbowałby zdeptać go jeszcze raz, tym razem celując w nasadę szyi.
Udało ci się zrzucić ogiera, lecz tylko atak na szyję się powiódł, odejmując przeciwnikowi 4HP. ~Alys | |
| | | Etoilé władca | medyk
Posty fabularne : 119
| Temat: Re: Szeroki Wąwóz Nie Maj 19, 2019 3:42 pm | |
| HP: 70 (4 - atak, 5 - intensywne krwawienie)
Czuł, że szala przelewa się na jego stronę. Nie mógł powstrzymać prześmiewczego uśmieszku, który od kilku ostatnich minut nieustannie gościł na jego pysku. Mieszanina szaleńczych myśli, przekonanie o własnej wiktorii, po czym momentalny strach, to wszystko szarpało nim jak liściem na wietrze, jednak opierał się nim jak tylko umiał. Cóż, z pewnością wychodziło mu to lepiej niż jabłkowitemu, który nie miał nawet najmniejszej kontroli nad własnym umysłem i ciałem. Świadomemu chciało się śmiać, mimo, że sytuacja nie zapowiadała się najlepiej. Co do wygranej nie miał wątpliwości, jednak walka przedłużała się, a on nie miał tyle czasu. Słabł z każdą chwilą, ale wciąż nie dopuszczał myśli, że ten młokos mógłby mu zrobić cokolwiek złego. Kwiknął wściekle, zniecierpliwiony. Najwyższa pora to zakończyć! Chwilowo znieruchomiał, widząc, jak jego kopyto mija celu. Kolejny nieudany atak, co za szczęście siwego! Nic poza fuksem nie było w stanie uratować Fidelisa, jednak ten okazał się mieć ogromne poparcie z nieba. Czyżby los po tylu latach szarpania nim na wszystkie strony i mieszania go z błotem postanowił mu dopomóc? Nie, Świadomy nie dopuszczał takiej myśli. Albo się szczęście ma, albo się nie ma, a ta dziwna sytuacja to tylko przypadek. Z całego tego zdziwienia, jego reakcje opóźniły się. Nim się zorientował, drobne ciałko jabłkowitego wyślizgnęło się spod niego, a on sam poleciał do tyłu. Pisnął, czując kopyto przeciwnika na swojej szyi. Zaczął łapać gorączkowo oddech, jednak ucisk nie był na tyle mocny, a co najważniejsze, w nieodpowiednim miejscu, aby całkowicie zabrać mu dostęp do tlenu. Nie zastanawiając się długo, machnął łbem i kłapnął zębami, próbując ugryźć Fidelisa w kopyto, którym go przygniatał. Jeśli tamtej cofnął nogę, Świadomy podniósł się szybko i stanął dęba, przednimi kopytami tratując siwka. Jeśli jabłkowity nie cofnął nogi lub jego ugryzienie nie trafiło celu, Świadomy ponowił atak, ponownie próbując ugryźć go w nogę.
Udał się atak 3, odejmując Fidowi 8HP. ~Alys | |
| | | Fidelis Duchowny
Posty fabularne : 54
| Temat: Re: Szeroki Wąwóz Nie Maj 19, 2019 6:17 pm | |
| Nie dało się faktycznie ukryć, że bogowie wyraźnie mu sprzyjali. Samemu Fidelisowi było trudno uwierzyć w tak fortunny przebieg walki do tej pory – oczywiście, nie oznaczający jeszcze zwycięstwa, które wciąż pozostawało poza jego zasięgiem, ale o wiele lepszy niż śmiałby się spodziewać. Nie miał jednak nawet głowy do tego, by bogom za ich opatrzność podziękować. Powodzenie siwusa z pewnością było Świadomemu nie w smak i należało się spodziewać, że da temu wyraz przez tym zacieklejsze ataki. Nieprzyzwyczajony do takiego wysiłku Fidelis zaczynała odczuwać zmęczenie, nie tylko wynikające z trudów walki, ale również z poniesionych ran. Nie wiedział, ile jeszcze pociągnie, wiedział jednak na pewno, że postara się wytrzymać tyle, ile tylko będzie w stanie, byleby chociaż nie zejść ze sceny tak po prostu i zbyt łatwo. Nie, jeśli miałoby to sprawić przyjemność skarogniademu ogierowi – był zbyt zawistny, by na to pozwolić, o ile istniała jeszcze jakakolwiek szansa niedopuszczenia do podobnego rozwoju sytuacji. Widząc, że ten zamierza się zębami na jego kopyto, uniósł tę nogę, aby uchronić pęcinę przed atakiem, drugą niezmiennie go przytrzymując. Odstawił ją jednak za szybko, zbytnio spiesząc się, by dalej przyciskać go do ziemi i wpakował nogę wprost w paszczę lwa, żartobliwie mówiąc. Wydał z siebie zduszony okrzyk bólu i natychmiast odbił się od jego ciała, by unieść się na zadnich nogach, wyrywając tym samym nieszczęsną przednią z uścisku jego szczęk. Nie zamierzał przy tym pozwolić mu się podnieść, dlatego nie poświęcił nawet chwili, by upewnić się, jak dotkliwie jego kopyto zostało uszkodzone, a zamiast tego znów opadł na niego przednimi kopytami, celując w szyję odrobinę wyżej i bliżej dobrzusznej krawędzi, dokładając ponownie do swego ciężaru również siłę. Ponowił ten sam atak zaraz potem, niezależnie czy poprzedni mu się udał, czy też nie, a na koniec spróbował wycelować po raz kolejny w skroń. Wraz z jego siłami, kończył się mu czas. Był tego boleśnie świadomy, zauważając, że jego oddech jest coraz bardziej urywany, a ciało coraz to ociężalsze.
Udały się: pierwszy i trzeci atak, odejmując Świadomemu w sumie 8HP. ~Alys | |
| | | Etoilé władca | medyk
Posty fabularne : 119
| Temat: Re: Szeroki Wąwóz Nie Maj 19, 2019 7:21 pm | |
| HP: 57 (8 - ataki, 5 - intensywne krwawienie)
Należało przyznać, że Fidelis w walce okazał się o wiele silniejszym przeciwnikiem, niż można się było spodziewać. Oczywiście, nieporównywalnym do Świadomego, ale jednak. Ledwo dostrzegalne zwątpienie pojawiło się w jego oczach. Drobna iskierka, która zniknęła tak szybko, jak się pojawiła. Baczny obserwator jednak z pewnością by ją dostrzegł. Świadomy zreflektował się szybko. Nie mógł pozwolić sobie na żaden błąd, nie w tak zaawansowanym stopniu walki. Możliwości poddania się nie widział. To potyczka na śmierć i życie, jednak... Do jego głowy wstąpiła paniczna myśl, że jednak wcale niekoniecznie to on może być wygranym. Na nic mu było ugryzienie, które zadał chwilę temu. Widać, jabłkowity niewiele się nim przeją. Żachnął się, z żalem zdając sobie sprawę, że być może nie powinien był stawać do honorowej walki. Prędzej potężnie ugryźć go, po czym w spokoju poczekać, aż wykrwawi się na tyle, że nie będzie w stanie stawiać oporu. W tej sytuacji cena, jaką zapłacił za rozrywkę wynikającą z walki... Która, swoją drogą, żadną rozrywką nie była. Rana na krtani coraz bardziej dawała o sobie znać. Błysnął białkami oczu, czując, jak kopyta siwego opadają na jego szyję. Miejsce było lepiej dobrane, jednak wciąż nie idealnie, co dawało Świadomemu pole do popisu. Wytężając swoje ciało do tego morderczego wysiłku, spróbował ponownie go ugryźć. Nie mógł zrobić tego jeszcze raz, gdyż jabłkowity przeszedł do ofensywy. Ostatkiem sił machnął głową, unikając kopyt przeciwnika. Nie miał siły na więcej, więc bez zdziwienia przyjął fakt, że po raz trzeci Fidelis posłał swoje kopyta w jego stronę. Bez zdziwienia, jednak z ogromną wściekłością, to fakt. Tym razem cios uderzył w samo sedno. Świadomy w niemym przerażeniu zaczął gorączkowo łapać powietrze. Rana na krtani pogłębiała się, z jego pyska poleciała krew. Zakrztusił się nią i zaczął kaszleć, wciąż nie mogąc złapać powietrza. Dusił się. Czuł to. Koniec był blisko, ale on nie zamierzał tak szybko się poddawać. Wiedział, że jeśli ma działać, to teraz. Póki jeszcze została mu resztka siły, energicznie przetoczył się na drugi bok, chcąc zdjąć z siebie siwego, a przynajmniej jego kopyta z własnego gardła. Jeśli nie udało mu się, spróbował jeszcze raz.
Nie udało się ani za pierwszym, ani za drugim razem. Za trzecim razem BŚ zrzucił Fida. ~Alys | |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Szeroki Wąwóz | |
| |
| | | | Szeroki Wąwóz | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |