W galopie
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Wschodni Gąszcz

Go down 
4 posters
AutorWiadomość
Etoilé
władca | medyk
Etoilé


Posty fabularne : 119

Wschodni Gąszcz Empty
PisanieTemat: Wschodni Gąszcz   Wschodni Gąszcz EmptySro Kwi 10, 2019 1:56 pm

Na zboczu wysuniętej na wschód gór znajduje się sporej wielkości las z gęsto rosnącymi drzewami. Promienie słońca nie przedzierają się przez koronę drzew, toteż w lasku panuje mrok. Trudno zauważyć wydeptaną ścieżkę, która stanowi jedyny punkt orientacyjny. W ciemności ukryło się wiele drapieżników takich jak niedźwiedzie, żbiki czy dziki.
Powrót do góry Go down
Alysanne
piastun | medyk
Alysanne


Posty fabularne : 168

Wschodni Gąszcz Empty
PisanieTemat: Re: Wschodni Gąszcz   Wschodni Gąszcz EmptyNie Kwi 28, 2019 2:23 pm

Alysanne wesoło przechadzała się po górach. Raz po raz rozglądała się, próbując wypatrzeć jakieś zioła. Mam już przeciwbólowe, teraz muszę znaleźć inne rodzaje! W lesie było trochę ciemno, ale wzrok klaczy szybko przyzwyczaił się do panującego tu półmroku i zaczęła wnikliwie przeczesywać nim podłoże oraz studiować korę drzew, próbując wydedukować, czy coś nada się do leczenia.

Kiedy skończyła szukać ziół, oparła się o jedno z drzew i zaczęła się o nie ocierać, chcąc zlikwidować niekomfortowe swędzenie na łopatce. Wprawiona w ruch długa grzywa połaskotała jej szyję, więc Alys parsknęła i przestała się drapać. Odrzucając swoje bujne włosie, zarejestrowała kątem oka, że jest obserwowana. Podniosła wzrok i ujrzała tą samą, śmiesznie umaszczoną kawkę co przed kilkoma dniami. Przechyliła łeb na bok i zastrzygła uchem. Ptak jeszcze chwilę obserwował ją, kręcąc śmiesznie łebkiem w różne strony, po czym nastroszył się. Pisnąwszy, kawka poderwała się do lotu i tyle ją Alys widziała. Klacz zastanowiła się czy to przypadek, czy też ten łaciaty kurczak ją śledził. Parsknęła do swoich myśli po czym rozejrzała się, czy nie zagraża jej przypadkiem żadne niebezpieczeństwo. Nastawiła uszu, lecz kiedy przez jakieś dwie minuty nie usłyszała nic poza śpiewem ptaków, powaliła się na ziemię i zaczęła wesoło tarzać. Kiedy się podniosła, w grzywie miała trochę liści i trawy, ale jednorazowe otrzepanie się z nich sprawiło, że wypadły.
Alys znów się położyła, tym razem jednak z podniesionym łbem na wypadek ewentualnego zagrożenia.
Powrót do góry Go down
Fidelis
Duchowny
Fidelis


Posty fabularne : 54

Wschodni Gąszcz Empty
PisanieTemat: Re: Wschodni Gąszcz   Wschodni Gąszcz EmptyNie Kwi 28, 2019 4:51 pm

W poszukiwaniu spokoju i schronienia przed wiosennym słońcem, skierował swoje kroki wgłąb wiecznie pogrążonego w półmroku gąszczu. Nie było wprawdzie gorąco, ale po ataku tchórzofretki wciąż miał podrażnione nerwy i ostre światło dodatkowo tylko go irytowało. Czuł potrzebę zaszycia się gdzieś, w warunkach mniej nadwyrężających zmysły i faktycznie znajomy mu dobrze las okazał się doskonałym wyborem. Powietrze było tutaj bardziej rześkie i nie wysycone tak ciężkimi zapachami kwitnących kwiatów i nagrzanej ziemi; olejki eteryczne drzew były znacznie łagodniejsze i potęgowały panującą tu kojącą atmosferę. Jego wzrok prędko przyzwyczaił się do przyjemnego półmroku, ale Fidelis nie rozglądał się nadto, zamiast tego nadstawiając uszu, by wsłuchać się w szept liści, szmer naruszanej kopytami ściółki oraz najróżniejsze odgłosy wydawane przez zamieszkujące las ptaki. Poniekąd się wyłączył, pozwalając sobie na rozluźnienie – nawet jeśli niekoniecznie było to najlepsze miejsce, by obniżać swoją czujność. Z tego powodu Alysanne nie dostrzegł od razu; prawie ją wprawdzie nieuważnie minął, klucząc spokojnie i leniwie między grubymi pniami drzew. Korzystny powiew wiatru uświadomił mu jednak jej bliską obecność i Fidelis zaraz uniósł łeb, by rozejrzeć się i wśród konarów dostrzec sylwetkę leżącej nieopodal klaczy. Zawahał się na ułamek sekundy, zanim nie ruszył w jej stronę spokojnym stępem, na powrót się rozluźniając.
Alysanne – powiedział ciepło, kiedy znalazł się na tyle blisko, by nie musieć podnosić głosu, żeby go usłyszała. Uśmiechnął się doń życzliwie i jak zwykle z okruchem troski; pamiętał ją wszak jeszcze młodą, drobną i przestraszoną, a wspomnienie to zawsze wzbudzało w nim uczucie pewnego zatroskania. – Nie przeszkadzam? – spytał, zatrzymując się w pewnej odległości, postanowiwszy poczekać na zaproszenie. Było jasne, że nie zamierza jej się narzucać, jeśli nie będzie miała na to ochoty.
Powrót do góry Go down
Alysanne
piastun | medyk
Alysanne


Posty fabularne : 168

Wschodni Gąszcz Empty
PisanieTemat: Re: Wschodni Gąszcz   Wschodni Gąszcz EmptyNie Kwi 28, 2019 6:44 pm

Alys przymknęła powieki tylko na chwilę, tylko żeby jej się oczy nadto niepotrzebnie nie męczyły. I tak było ciemno, więc co jej szkodziło, aby było ciemniej jeszcze tylko odrobinę?
W ten właśnie sposób klaczy się przysnęło. Głowa nieznacznie jej opadła, ciało rozluźniło. Nie chciała zasnąć, zdawała sobie sprawę z niebezpieczeństwa, jakie jej mogło tu grozić. Świadczyła o tym chociażby podrapana przez gigantyczne szpony kora drzew oraz wyryte przez dziki podłoże. Jednak w ostatnim czasie klacz nie odpoczywała odpowiednio dużo, by w ciemnym, niemal przytulnym lesie zachować czujność. I to jeszcze w samotności, gdzie nikt nie spędzał jej snu z powiek swoim gadaniem lub chociażby samą obecnością.
Zbudził ją trzask gałązek gdzieś nieopodal. Klacz przez chwilę odzyskiwała świadomość, lecz gdy trzask gałązek powtórzył się, tym razem gdzieś bliżej, oprzytomniała zupełnie. Otworzyła szeroko oczy i napięła mięśnie gotowa zerwać się nagle w razie wypadku, gdy wtem w jej polu widzenia pojawiła się znajoma postać.
- Fidelis - powiedziała z westchnieniem ulgi, na powrót się rozluźniając. Alysanne nigdy nie prowadziła z ogierem dłuższych rozmów, ich pogawędki zazwyczaj ograniczały się do jego pytań i jej lakonicznych odpowiedzi. Wiedziała, że ogier nie ma złych zamiarów, może nawet naprawdę się o nią martwił, ale ona czuła się z tym po prostu... niekomfortowo. Jako mała klaczka uważała go za nieco strasznego, ale w tamtym okresie wszystko ją przerażało. Teraz sama nie wiedziała, co o nim sądzić. - Nie, skąd - po chwili wahania Alys niepewnie kiwnęła głową na znak, aby do niej dołączył. Kiedy (jeśli) ogier zaczął podchodzić bliżej, klacz wstała, nie chcąc wyjść na niegrzeczną. No i może trochę nie chciała, by nadto nad nią górował. Na pewno czuła do niego respekt, zdawała sobie sprawę, że jest od niej ze trzy razy starszy.
- Co cię tu sprowadza? - Zapytała cicho, jakby zaraz miała odbiec niczym spłoszona sarna. Jednak tego nie zrobiła. Stała tam i patrzyła na niego spode łba, jednak można było zauważyć błąkający się na jej pysku, blady uśmiech.
Powrót do góry Go down
Fidelis
Duchowny
Fidelis


Posty fabularne : 54

Wschodni Gąszcz Empty
PisanieTemat: Re: Wschodni Gąszcz   Wschodni Gąszcz EmptyNie Kwi 28, 2019 7:55 pm

Nie umknęło jego uwadze, że ją zaskoczył i natychmiast spojrzał na nią przepraszająco. Z drugiej strony tym bardziej cieszyło go, że zbiegiem okoliczności wpadł na nią w tym ogromnym gąszczu; zasypianie tutaj nie należało raczej do najbezpieczniejszych pomysłów, a Fidelis wolałby nie usłyszeć przypadkiem od osób trzecich, że Alysanne padła ofiarą jakiegoś pomieszkującego tu zwierzęcia, zaatakowana podczas ucinania sobie drzemki. W żadnym razie nie zarzucał jej głupoty, rozumiał wszak, że zmęczenie dopada często w najmniej dogodnych momentach, acz – jak już zostało wspomniane – tym lepiej, że na nią wpadł. Anne nie odpowiedziała mu od razu, co, oczywiście, zauważył. Nie zaskoczyło go to, bo odkąd pamiętał była wobec niego ostrożna i zdystansowana, stawiała między nimi dystans, którego nie potrafił pokonać, głównie dlatego, że nie chciał nadwyrężać ani jej zaufania, ani naruszać stawianych przez nią granic. Nieraz zastanawiał się jednak, co robił nie tak i co mógłby robić inaczej. Nie stały za tym żadne występne czy dziwaczne intencje, w żadnym bądź razie, a wręcz broń boże!
Na jej pozwolenie zbliżył się, nadal zachowując komfortową dla ich obojga, miał nadzieję, odległość. Kołysał rytmicznie ogonem, smagając lekko uda, w nieskrępowanej, luźnej manierze. Trapiła go trochę jej płochliwość w jego towarzystwie, nie pokazywał jednak tego, starał się po prostu dawać jej jak najwięcej przestrzeni w tej sytuacji. Przeniósł też wzrok na korony drzew w górze i otaczający ich gąszcz, by nie obarczać jej ciężarem swojego spojrzenia nadmiernie.
Prawdę mówiąc, zmęczenie. Nie to fizyczne właściwie, bo czuję się raczej w dobrej kondycji, pomijając obity bark i zadrapania, którymi uraczyła mnie jakaś wściekła tchórzofretka – mówił spokojnie, łagodnym tonem, jak zwykle biorąc na siebie ciężar rozmowy, nie wymagając od niej samej niczego ponad jej lakoniczne odpowiedzi, jakich zazwyczaj mu udzielała. – Czuję się zmęczony duchem. Mam ostatnio trochę zszargane nerwy i potrzebowałem spokoju – skończył prostodusznie i lekko. – A ty? Nie widziałem cię trochę czasu. Jak się miewasz? – spytał, zerkając na nią przelotnie.
Powrót do góry Go down
Alysanne
piastun | medyk
Alysanne


Posty fabularne : 168

Wschodni Gąszcz Empty
PisanieTemat: Re: Wschodni Gąszcz   Wschodni Gąszcz EmptyNie Kwi 28, 2019 10:46 pm

Alysanne skrycie cieszyła się z towarzystwa Fidelisa, ale jednocześnie czuła się zmieszana jego obecnością i zupełnie nie wiedziała, jak te dwa fakty pogodzić w regularny stosunek do niego. Ponadto dobrze wiedziała, że Stado Księżycowych Szczytów ceni sobie dominację klaczy nad ogierami, jej samej feministyczna postawa zresztą wychodziła dobrze, bowiem wydawało jej się, że nie potrzebuje męskiego oparcia, lecz z drugiej strony respekt do starszego, zawsze dla niej uprzejmego ogiera nie pozwalał jej nawet sprawiać pozorów dominacji. To niekomfortowe położenie dodatkowo robiło jej mętlik w szufladce w jej mózgu o nazwie "Fidelis".
Kiedy Fide wspomniał o swoich urazach, wzrok Alys mimowolnie powędrował w kierunku jego ran. Jeden bark wyglądał na nieco większy od drugiego, a siwą skórę znaczyły cienkie, czerwone paski. Jej spojrzenie złagodniało wyraźnie, a głowa uniosła wraz ze znacznym rozluźnieniem. Klacz ponownie zerknęła na pysk Fidelisa i zauważyła, że ogier uniósł wzrok. Wyprostowawszy się, zastrzygła uszami i z ciekawością skierowała je w stronę ogiera. Zastanowiła się, czemu zawsze był dla niej taki miły. Nie miał ku temu najmniejszych powodów, a jednak się o nią troszczył. Nie, żebym ja tego potrzebowała.
— Dobrze — odpowiedziała na jego pytanie. O ile Fidelis jeszcze czegoś nie dopowiedział, zapadła pomiędzy nimi cisza, w czasie której Alys niepewnie lustrowała swojego towarzysza wzrokiem. Jej myśli na jego temat nadal się biły. Mogła odejść, jak to zwykle robiła. Westchnęła z rezygnacją. — Co takiego ci zszargało nerwy? — Zapytała cicho, nieco pochylając łeb. — Coś się stało?
Niepewnie podeszła bliżej, cały czas patrząc na mimikę jego pyska, szukając najmniejszych oznak sprzeciwu. Jeżeli takowe nie pojawiły się na Fidelisowym obliczu, Alys stanęła przy jego boku i przeniosła wzrok na jego bark. Schyliła łeb, by mieć oczy na jego poziomie.
— Tchórzofretka? — Mruknęła niemal rozbawionym tonem. — Powinien to obejrzeć jakiś medyk.
Gdyby tylko Alys wiedziała dosłownie TROSZKĘ więcej, mogłaby mu pomóc, ale na tym poziomie niestety jeszcze bała się, że mogłaby coś pokręcić i tylko mu zaszkodzić. Podniosła łeb i spojrzała na pysk Fida, sprawdzając, czy przypadkiem nie doznał szoku przez jej nagłą zmianę podejścia.
Powrót do góry Go down
Fidelis
Duchowny
Fidelis


Posty fabularne : 54

Wschodni Gąszcz Empty
PisanieTemat: Re: Wschodni Gąszcz   Wschodni Gąszcz EmptyPon Kwi 29, 2019 11:56 am

Zwykłe pytanie o samopoczucie i krótka odpowiedź, może nawet niekoniecznie zupełnie szczera - odbywali ten schemat właściwie za każdym razem, tworząc swego rodzaju właściwy ich relacji rytuał. W pewnym stopniu lubił tę przewidywalność w ich nieczęstych interakcjach; wprowadzało to element przyzwyczajenia i swojskości w atmosferę, rozluźniając ją, przynajmniej z jego perspektywy. Kiwnął nieznacznie głową, niezupełnie do niej, ale jakby do siebie samego, przyjmując jej odpowiedź w całej jej lakonicznej okazałości, w zupełności usatysfakcjonowany. Zapadło potem milczenie, nie z rodzaju tych ciężkich i nabrzmiałych od niezręczności, ale lekkich i dających chwilę na przejrzenie swoich myśli, między jednym słowem a drugim. Fidelis zastanawiał się, jakim tematem mógłby ją jeszcze zabawić, jednak Anne zaskoczyła go, przejmując pałeczkę, by pociągnąć rozmowę dalej. Przez chwilę jeszcze milczał, wyraźnie poszukując słów, w jakie mógłby ubrać stan swojego ducha. W końcu spojrzał na nią z łagodnym, ale trochę zmieszanym uśmiechem.
- Rzecz w tym, że nie stało się nic - stwierdził, trochę jakby tym faktem sfrustrowany. - Wszystko jest w jak najlepszym porządku, ale dręczy mnie jakiś wewnętrzny niepokój. Przez większość czasu czuję się... nieobecny. Momentami dopada mnie zupełna, drażniąca nieskładność myśli, zapadam się w sobie i mam wrażenie, że tracę kontakt z chwilą teraźniejszą. Muszę się zatrzymać, skupić na źdźble trawy, na drżeniu liścia, na czymkolwiek małym, prostym, nieskomplikowanym - zawiesił głos i przewrócił oczami, sam na siebie. - Zapewne po prostu się starzeję - mruknął, chcąc rozluźnić atmosferę; miał wrażenie, że niepotrzebnie zalał ją potokiem swoich odczuć i zrobiło mu się trochę głupio, tym bardziej, że choć z biegiem czasu nauczył się mówić szczerze o targających nim emocjach, wciąż czuł pewne opory przed zbytnią otwartością.
Nie poruszył się, kiedy zaczęła sie zbliżać i w żaden sposób nie okazał sprzeciwu, wyraźnie jednak spojrzał na nią z pewnym ostrożnym zainteresowaniem i serdecznością.
- Wredne małe stworzenie - odparł, zerkając na swoją podrapaną nogę, unosząc ją odrobinę i pochylając też trochę łeb. Obity bark bolał przy każdym ruchu wymagającym pracy stawu, jednak był w stanie jakoś to przeżyć. - To nic wielkiego. Nie chcę niepotrzebnie zawracać nikomu głowy tak błahymi efektami swojej nieporadności - było to jak najbardziej żartobliwe stwierdzenie, bynajmniej nie umniejszał sobie w zupełności poważnie, choć może kryło się w tym ziarno poczucia własnej niskiej wartości. Ukradkiem spojrzał znów na Alysanne, krótko, przelotnie i ciepło, zanim nie wyprostował się znów, nabierając głęboko w płuca rześkie powietrze i odstawiając kopyto na miejsce. Opuścił w rozluźnieniu odrobinę powieki. - Wyliżę się.
Powrót do góry Go down
Alysanne
piastun | medyk
Alysanne


Posty fabularne : 168

Wschodni Gąszcz Empty
PisanieTemat: Re: Wschodni Gąszcz   Wschodni Gąszcz EmptyPon Kwi 29, 2019 10:37 pm

Wylewne odpowiedzi jeszcze całkiem niedawno były zupełnie nie w jej stylu. Pół roku temu klacz ograniczała się zupełnie do grzecznego potakiwania, a jej jedyną reakcją mimiczną były wyraz powątpiewania oraz sztuczny uśmiech, mający na celu odwrócenie uwagi od jej osoby. Pomijając oczywiście fakt, że jeszcze pół roku temu nie miała zbliżonej do niej wiekiem osoby, z którą mogłaby porozmawiać. Słowotoki innych jednak zupełnie jej nie przeszkadzały, a wręcz do nich przywykła. Niby zwykle odpowiadała na nie zupełnie zdawkowo, ale zapamiętywała to sobie, by ewentualnie użyć tych informacji w przyszłych interakcjach. Teraz jednak Alysanne odchrząknęła, jakby szykowała się do jakiejś dłuższej wypowiedzi, po czym odparła:
— Rozumiem — uśmiechnęła się smutno. Nie rzuciła tego ot tak, by Fidelis nie uznał jej za mało inteligentną, co to, to nie. Zupełnie nie zwracała uwagi na opinię na jej temat - gdyby to robiła, już dawno straciłaby wszystkie nerwy. Jej odpowiedź nie była też zwykłą formułką grzecznościową. Alysanne naprawdę rozumiała. Sama często chodziła z głową w chmurach, wyłączała się, żyła jak na autopilocie. To działało jak lek znieczulający, robiła to nieświadomie, ale do tej pory, kiedy praktycznie z nikim nie rozmawiała, ta taktyka się sprawdzała.
Wzrok Alys ponownie powędrował ku zmaltretowanej stronie ciała Fidelisa.
— Nigdy bym nie pomyślała, że te owłosione parówki mogą wyrządzić taką szkodę — przyznała z nieco zaniepokojoną miną. Ponownie przeniosła spojrzenie miodowych oczu na pysk Fidelisa, próbując ocenić, czy żartuje czy nie. Jej oblicze złagodniało. — Jak wolisz.
Rozejrzała się ponownie, mając nadzieję, że zaraz nagle nie wyskoczy na nich niedźwiedzia rodzinka. Nie zarejestrowawszy żadnego zagrożenia, Alys rozluźniła mięśnie, które nieświadomie przed chwilą znów spięła. Odrzuciła opadającą jej na oko grzywkę i odciążyła jedno kopyto.
— Przez dłuższy czas błąkałam się bez celu po górach — nawiązała do jednego z wcześniejszych pytań. — A kiedy mi się znudziły, pozwoliłam nogom samym mnie prowadzić i odwiedziłam kilka starych kątów — odwróciła wzrok z zamyślonym uśmiechem i chwilę milczała. — A ty Fidelisie? Robiłeś przez ten czas coś ciekawego? — Przeniosła spojrzenie na niego. — Oprócz bijatyk z fretkami, oczywiście — jej spojrzenie oraz głos były poważne, lecz w oczach igrały radosne świetliki.

PS:
Powrót do góry Go down
Fidelis
Duchowny
Fidelis


Posty fabularne : 54

Wschodni Gąszcz Empty
PisanieTemat: Re: Wschodni Gąszcz   Wschodni Gąszcz EmptyWto Kwi 30, 2019 8:16 pm

To krótkie, proste słowo, jakie padło w odpowiedzi na jego zwierzenia, było w pewien sposób pocieszające, nawet jeśli w istocie Anne nie doświadczała zupełnie tego samego, co on. Dobrze było wszak, niezależnie od rodzaju doświadczeń, usłyszeć, że nie doświadcza się tego samemu. Fidelisowi bliskie było uczucie wyobcowania, odrzucenia i samotności – tym bardziej więc doceniał każdy przejaw tego, że w istocie nie jest wcale sam. Tym bardziej też doceniał fakt, że przynależał do stada, które go przynajmniej tolerowało.
Komuś bardziej ruchliwemu ode mnie z pewnością nie – stwierdził, wciąż z rozbawieniem. Znał swoje słabości i nie czuł potrzeby ukrywania się z nimi; przynajmniej nie wobec kogokolwiek z Księżycowych. Nie było mu łatwo się tego nauczyć, ale z czasem zaczął dostrzegać, że odsłanianie przed innymi swoich braków, wiązało się nierozerwalnie z zaufaniem. A to z kolei, w jego opinii, czyniło właśnie SKS tak silną grupą.
Nadstawił z zainteresowaniem uszu, kiedy Alysanne podjęła znów rozmowę i powiedziała, ku jego szczęściu, znacznie więcej słów w jednej wypowiedzi niż kiedykolwiek wcześniej. Chyba mógł wziąć to za oznakę postępu w ich znajomości; miał przynajmniej taką nadzieję. Przez chwilę studiował jej nowy, niepoznany dotąd wyraz pyska – jej delikatny, nieobecny jakby uśmiech, po czym skupił się na jej wejrzeniu, gdy skierowała je na niego.
Prawdę mówiąc, nieszczególnie. Moje życie nie obfituje raczej w przygody i mocne wrażenia. Rozbijałem się głównie po naszych terenach, zastanawiając się, co ze sobą zrobić. Brakuje mi jakiegoś celu w życiu, jakichś ambicji; bez tego wprawdzie czuję się trochę... pusty. Przez długi czas starałem się przede wszystkim nie wychylać, zasłużyć sobie na swoje miejsce w Księżycowych Szczytach, które dano mi przecież w momencie, kiedy nikt inny nie dałby mi ogryzka jabłka, całkiem zresztą słusznie, ale teraz chciałbym jednak robić coś więcej poza nieprzeszkadzaniem nikomu i niewchodzeniem innym pod nogi – rozwinął się znowu, zachęcony tym, że i Alysanne wykazała większe zaangażowanie w ich rozmowę. Przy ostatnich słowach odchylił uszy ku karkowi, wyraźnie niepewnie błąkając spojrzeniem po rysach Anne, jakby szukając znajomej odrazy. – Zastanawiam się nad podjęciem wreszcie jakiejś ścieżki, nie wiem jednak wprawdzie, czemu chcę się poświęcić – urwał na chwilę, by zaraz zapytać łagodnie: – Czy ty odkryłaś już swoje powołanie?
Spoiler:
Powrót do góry Go down
Alysanne
piastun | medyk
Alysanne


Posty fabularne : 168

Wschodni Gąszcz Empty
PisanieTemat: Re: Wschodni Gąszcz   Wschodni Gąszcz EmptyWto Kwi 30, 2019 10:09 pm

Uśmiechnęła się niepewnie na słowa Fidelisa. Kolejna cecha, którą ogromnie podziwiała w członkach jej stada: umieli mówić o swoich wadach wprost. Nie byłoby może w tym nic wielkiego, gdyby nie sposób, w to robili. Wyrażali się o nich z zupełną akceptacją i traktowali z godnym podziwu szacunkiem. Alysanne była pod wrażeniem łatwości, z jaką im to przychodziło. Sama jeszcze nad tym pracowała i, prawdę mówiąc, szło jej to mozolnie. Wierzyła jednak, że małymi kroczkami w końcu dojdzie do celu. Kiedyś.
W pewnym momencie spojrzenia dwóch koni spotkały się. Alys zwróciła uwagę, że oczy Fidelisa są bardzo ciemne, wręcz czarne. Ale nie tak straszne i puste jak u drapieżników. Nie tak czarne jak pusto odbijające świat, oszlifowane boki onyksu, o nie. Oczy Fidelisa zdawały się odbijać jego uczucia, wieloletnie doświadczenie oraz, co ciekawe, ujmującą łagodność. Takie wrażenie odniosła Alysanne, chwilę zanim przeniosła wzrok na najbliższe drzewo, nagle niezwykle zainteresowana wzorem tworzonym przez jego popękaną korę.
Kiedy znów się do niej zwrócił, spojrzała jednak na niego ponownie. Na ostatnie zdanie zwróciła ku niemu oboje uszu. Na jej pysku można było się doszukać zaskoczenia oraz współczucia z domieszką zaintrygowania. Nic nie wiedziała o przeszłości Fidelisa, zazwyczaj stadne plotki omijały ją szerokim łukiem mimo wielkich starań podsłuchiwania od czasu do czasu z jej strony. Zastrzygła uchem widząc jego reakcję na własne słowa, wewnętrznie wręcz niezdrowo zainteresowana tematem, lecz szybko przełknęła ciekawość i w końcu, po dłuższej chwili, odezwała się:
- Nie tracisz wiele, pozostając na naszych terenach. Na Niczyich jest nudno, nie wiem jak na terytoriach innych stad. Ale góry... One zawsze pozostają piękne. Nawet jeśli w pewnym momencie ci się znudzą, szybko za nimi zatęsknisz - jej głos był cichy, ale opanowany. Przed oczami stanęła jej panorama gór SKS, zniewalająca zarówno z bliska jak i z dalszych odległości. Pogrzebała kopytem w ziemi. - Czemu tak surowo się oceniasz? Każdy zasługuje na miłosierdzie.
Alysanne nie należała do osób religijnych, ale etyka nie była jej obca.
- Chciałabym leczyć konie. Pomagać - rzuciła mu przeciągłe spojrzenie. - A jest cokolwiek, co przyciąga cię najbardziej? Walki? Zioła? Rytuały?
Powrót do góry Go down
Fidelis
Duchowny
Fidelis


Posty fabularne : 54

Wschodni Gąszcz Empty
PisanieTemat: Re: Wschodni Gąszcz   Wschodni Gąszcz EmptySro Maj 01, 2019 7:28 pm

Dostrzegł ślad zainteresowania, nie powiedział jednak nic więcej i po prawdzie ucieszył się w pewnym stopniu, że Alysanne o nic nie pytała. Nie dlatego nawet, że mówienie o swoich przewinieniach było dla niego w jakiś sposób trudne, bo takie nigdy nie było (gorzej z przyznaniem, że ostatecznie noga mu się powinęła, w momencie, kiedy sądził, że świat stoi dlań otworem i nic go nie powstrzyma), jednak nie chciał, by ich pierwsza rozleglejsza rozmowa przyjęła tak nieprzyjemny tok. Jeśli istotnie nie wiedziała o nim nic więcej, mogło to działać tylko i wyłącznie na jego korzyść i w obecnej chwili wolał, aby tak zostało. Wolał, by znała go najpierw takiego, jakim jest obecnie, zanim grzeszki przeszłości zakrzywią obraz i dorysują mu czarcie różki na czole.
Kiwnął głową, przyznając jej rację, i gdyby nie gęste korony drzew, z pewnością spróbowałby odnaleźć wzrokiem majaczące w górze szczyty gór. Spojrzał na nią, gdy wspomniała o miłosierdziu, z dość nieokreślonym, ale wciąż życzliwym wyrazem pyska.
Mówi się, że każdy jest swoim własnym najgorszym krytykiem. Osobiście uważam, że świadomość popełnionych błędów, przyznanie się do nich i uczenie się na nich jest ważne; kiedyś tego nie rozumiałem. Nie chciałbym do tego wracać – wyjaśnił prosto, po czym zamilknął na krótką chwilę, odwracając wzrok od niej, jakby poszukując wśród koron drzew ptaka, który wypełnił las swoim piskliwym głosem. – Chciałbym tak sądzić – odparł z niepasującą do tematu lekkością. Jeśli w istocie tak uważała, mógł ją podziwiać, jednak nie podzielał jej zdania. Miłosierdzie zdawało mu się dobrym konceptem, abstrakcją, która dobrze brzmiała i o której można było wyniośle mówić, ale było według niego również niepraktyczne i ryzykowne, przynajmniej w części wypadków.
Pasuje ci to. Cieszę się, że wybrałaś tę drogę – stwierdził szczerze, rzucając jej krótkie, ciepłe spojrzenie, odrobinę tylko jakby zazdrosne. – Zdecydowanie nie zioła. Walki wprawdzie też nie, zdecydowanie lepiej operuję słowem i myślą niż swoim ciałem. Pozostaje więc kapłaństwo... – pozwolił, by jego głos wybrzmiał w ciszy, wyraźnie się zastanawiając. Były chwile, gdy łapała go nagła śmiałość, gdy zrywał się i pędził do świętego miejsca, by prosić o łaskę duchowieństwa, ale stanąwszy u celu nagle opuszczała go pewność, medytował więc tylko krótko w ciszy i odchodził, nie zakłóciwszy spokoju bogów. – Nie wiem, czy bogowie mnie przyjmą. Jeśli nie, mógłbym spróbować nauczyć się walczyć, mógłbym żyć dalej, po prostu, ale ze świadomością, że nie byłem godny. Trochę się tego obawiam.
Powrót do góry Go down
Alysanne
piastun | medyk
Alysanne


Posty fabularne : 168

Wschodni Gąszcz Empty
PisanieTemat: Re: Wschodni Gąszcz   Wschodni Gąszcz EmptyCzw Maj 02, 2019 12:18 am

Nie mówiła nic, słuchała tylko Fidelisa, nieświadomie mrużąc oczy w skupieniu. Rozważała jego słowa dłuższą chwilę. Ogier jakby trafił w sedno jej przemyśleń, zupełnie jakby czytał jej w myślach.
Alys jednak nigdy nie myślała o sobie zbyt surowo, ale też siebie nie przeceniała. Starała się patrzeć na swoją osobę jak najbardziej realistycznie, lecz jej największą zgubą było stawianie się na miejscu innych i dedukowanie, co oni by o niej pomyśleli w danej sytuacji. Nie wpływało to jakoś znacznie na jej zachowanie, ale czuła się wtedy niezręcznie, będąc w pełni sobą. Nie umiała też w pełni pogodzić się ze swoimi wadami; łatwiej przychodziło jej zwalczanie ich niż wewnętrzne pogodzenie się z nimi, przykładem było chociażby to, że właśnie tu sobie stała i rozmawiała z osobą, która przez długi czas sprawiała, że klacz czuła przy niej dyskomfort.
Alysanne, pogrążona w rozmyślaniach, przez chwilę nie wiedziała do czego Fidelis pije, kiedy dopowiedział jeszcze jedno zdanie. Zamrugała szybko, po czym, uświadomiwszy sobie kontekst jego wypowiedzi, posłała mu trudne do zinterpretowania spojrzenie, jednak dalej już nie drążyła. Dla niej było jasne jedno: nie chciała stać się potworem jaki Ci, którzy wyrządzili krzywdę jej matce. Nikt nie zasługiwał na taki los, nawet Oni.
— Nie wiedziałam, że medycynę da się dopasować do KOGOKOLWIEK — stwierdziła niemal z rozbawieniem. Zaciekawiło ją, co mogło skłonić Fidelisa do takiego stwierdzenia. Przekrzywiła odrobinę głowę, jej wyraz pyska znowu stał się neutralny, jedynie oczy zdradzały lekki niepokój na wzmiankę o drodze duchowieństwa. Alysanne w duchu bardzo powstrzymywała się, aby odruchowo się nie cofnąć. Przezwyciężywszy obawy, przełknęła ślinę i zdobyła się na mały uśmiech.
— Kapłaństwo ci pasuje — powiedziała cicho. — Jednak myślę, że mogłaby ci przypaść do gustu inna rola. Słyszałeś, że zmarł stary Piastun? — W wyrazie jej pyska przez chwilę można było dostrzec smutek, bowiem ogier zawsze wydawał się jej sympatyczny, jednak wystarczył moment, by już nie było po nim śladu. — Władczyni z pewnością przydałby się ktoś tak rozważny.
Klacz machnęła ogonem i znów się rozejrzała - nie mogła sobie pozwolić na ponowną utratę czujności. Następny przybysz mógłby nie być tak pokojowo nastawiony jak Fidelis.
— Jeśli jednak duchowieństwo przemawia do ciebie bardziej, powinieneś spróbować. Według mnie nie ma nikogo bardziej godnego — uśmiechnęła się pokrzepiająco. — Jeśli bogowie cię nie przyjmą, to znaczy że... — przerwała, szukając właściwych słów. — ... Mają dla ciebie... Inne... Plany.
Nie wspomniała jednak, że ona nawet nie wierzy w bogów; no, może nie tyle "nie wierzy", o ile "nie wyznaje", lecz Fidelis nie musiał o tym wiedzieć - Alys zdawała sobie sprawę, że świadomość tego zupełnie odbierałaby znaczenie jej słowom.
Powrót do góry Go down
Fidelis
Duchowny
Fidelis


Posty fabularne : 54

Wschodni Gąszcz Empty
PisanieTemat: Re: Wschodni Gąszcz   Wschodni Gąszcz EmptyCzw Maj 02, 2019 2:12 am

W jego tęczówkach zamigotały ogniki nieskrywanego rozweselenia na jej trafne spostrzeżenie. Bawiła go zauważona naiwność jego własnych słów, acz jego wesołości była też winna delikatna nuta rozbawienia w jej głosie – dla niego szczególnie dostrzegalna, bo poniekąd wyczekiwana. Nie chciał nadinterpretować sytuacji, przyjemna była jednak myśl, że klacz czuła się przy nim już wystarczająco swobodnie, by podobnie na jego bzdury reagować.
Masz rację, to było raczej niepoprawne stwierdzenie – odparł, by zaraz dodać głosem poznaczonym żartobliwością: – Nie cofnę go jednak, jakkolwiek naiwnie by nie brzmiało.
Mimo wszystko, do każdej z karier można było przyczepić etykietki ze stereotypami; medykom zaś przypisywało się zazwyczaj łagodność, wielkie serce i, nie inaczej, miłosierdzie. Nie znał Anne szczególnie dobrze, a nawet znał ją właściwie ledwo co, ale na podstawie właśnie tego "ledwo" pozwalał sobie sądzić, że byłoby jej do twarzy – pyska – z medycyną. Choć nie wykluczałby też kapłaństwa, a nawet śmiało by ją ku niemu zachęcał, gdyby tylko dowiedział się o jakichkolwiek jej ambicjach skierowanych w tę stronę.
Jej rozbawienie jak szybko się pojawiło, tak szybko zniknęło. Fidelis był w jej towarzystwie poniekąd wyczulony na te subtelne zmiany, jako że bardzo zależało mu, by odnaleźć z nią wspólny język i dostosować się do niej, aby mogła czuć się w jego towarzystwie swobodnie. Nie rozumiał, dlaczego nagle jej nastrój tak wyczuwalnie się zmienił i zwrócił znów wejrzenie na nią, szukając ukradkiem jakichkolwiek wskazówek. Wyraźnie wybiła go jednak z równowagi, kiedy uznała go za dobrego kandydata na nowego Piastuna; jego uśmiech zbladł, a on drgnął nieco nerwowo, niepewnie przestępując z nogi na nogę, słuchając dalszych jej słów, ale jednocześnie nie potrafiąc się na nich skoncentrować. Potrzebował chwili, by odnaleźć właściwe słowa, możliwie dyplomatyczne.
Dziękuję. To naprawdę ogromny komplement – powiedział powoli, nie spuszczając z niej wzroku, odrobinę już spokojniejszego, poniekąd wdzięcznego, ale też ostrożnego i jakby zasmuconego. – Jestem zaszczycony, że uważasz mnie za odpowiednią osobę na tak ważne stanowisko. Myślę jednak, że najroztropniej będzie nie wspominać o tym więcej – powiedział to z łagodną stanowczością, za którą wydawał się wręcz przepraszać wszelką mową  ciała. Z jego pyska wyrwało się krótkie, lekkie westchnięcie, przy którym opuścił powieki, przymykając na moment oczy. – Byłem kiedyś kimś w rodzaju Piastuna. Doradcą przywódcy, nazwijmy to w ten sposób, w innym stadzie – przyznał, uchylając powieki, by odnaleźć znów jej wzrok i zakotwiczyć się w nim, jakby dla oparcia, którego równocześnie jakby nie spodziewał się odnaleźć. – Wyrządziłem wtedy wiele złego. Jest jeszcze sporo koni, także w naszym stadzie, którzy o tym pamiętają. Wyobrażam sobie, że nie byliby zachwyceni moją kandydaturą i mieliby do tego absolutne prawo.
Zdawało się z początku, jakby chciał powiedzieć coś więcej, jednak jego słowa wybrzmiały już i zaginęły między szumem lasu i ptasim nawoływaniem, a on skruszony, choć nie z podwiniętym ogonem, w ciszy czekał, sam nie wiedząc na co.
Powrót do góry Go down
Alysanne
piastun | medyk
Alysanne


Posty fabularne : 168

Wschodni Gąszcz Empty
PisanieTemat: Re: Wschodni Gąszcz   Wschodni Gąszcz EmptyCzw Maj 02, 2019 2:26 pm

Alysanne zastrzygła uchem. Fidelis zdawał się bardzo dobrze bawić, mowa jego ciała oraz ton głosu świadczyły o rozweseleniu. Klaczy absolutnie to nie przeszkadzało, pomimo że nadal nie była w zupełności pewna, czy powinna się z nim tak spoufalać. Wiedziała, że ufność jest fundamentem relacji w ich stadzie, lecz jakoś nie potrafiła się zdobyć na rozproszenie wszelkich uprzedzeń.
Fidelis zdawał się być zupełnie zbity z pantałyku jej następnymi słowami i, przypuszczalnie, zmianą nastroju. Nie wiedziała tylko, co złego było w tym, co powiedziała. Uznał to za komplement, ale mimo to zachowywał się, jakby jej słowa były jakąś zdradą stanu. Lekko spłoszona, otworzyła nieco szerzej oczy ze zdziwienia. Widząc jednak jego skruszoną postawę, zrobiło jej się go szkoda. Skoro zareagował w ten sposób, musi mieć jakiś powód. Tylko jaki? Zmierzyła go ostrożnym spojrzeniem. Lepiej nie będę pytać, to może być dla niego drażliwy temat. On zaakceptował moje milczenie w pewnych tematach, to i ja zaakceptuję jego...
Po chwili jednak jej ciekawość została nieco zaspokojona. Wyrazem pyska nie zdradzała żadnych emocji, ale Fidelis patrząc w jej oczy mógł w nich zauważyć mieszankę zaskoczenia, niepewności oraz zaintrygowania... Lecz przede wszystkim było w nich dużo współczucia. Ogier zdawał się czekać. Alys zdała sobie sprawę, że musi jakoś zareagować. Miała już drugą okazję, żeby uciec. Klacz uniosła nogę... I podeszła bliżej, by trącić chrapami jego nos w ramach przyjacielskiego dodania otuchy. Uniosła głowę i spojrzała mu prosto w oczy.
— Winy z przeszłości się nie liczą, o ile odkupujesz je w teraźniejszości — odparła, ostrożnie dobierając słowa. — Nigdy nie widziałam, żebyś działał na szkodę komuś ze stada. Pamiętam, jak tylko ty się pytałeś, czy wszystko u mnie w porządku, kiedy moja sprawa przycichła — uśmiechnęła się pokrzepiająco. — Jesteś dobrym koniem, Fidelisie.


Ostatnio zmieniony przez Alysanne dnia Pią Maj 03, 2019 4:22 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Fidelis
Duchowny
Fidelis


Posty fabularne : 54

Wschodni Gąszcz Empty
PisanieTemat: Re: Wschodni Gąszcz   Wschodni Gąszcz EmptyPią Maj 03, 2019 12:34 pm

Nie znosił się za to, że tego współczucia poszukiwał; miał wrażenie, że czyniło go tym żałośniejszym, tym słabszym i niekorzystnie zależnym od innych. Obawiał się, że podświadomie ta potrzeba, by ktoś się nad nim pochylił z litością, pchała go znowu ku manipulacji, choćby nie do końca celowej i kontrolowanej. Spodziewał się, że poczuje się dzięki temu lepiej – w końcu lepiej napotkać współczucie niż pogardę – ale okazywało się, że efekt był zupełnie odwrotny. Był zły na samego siebie i dręczyło go poczucie słabości i dependencji, której zawsze tak uparcie się wypierał, by teraz ostatecznie odnajdować w sobie jej dowody. Starał się w żaden sposób nie pokazać jednak, jak źle mu ze sobą w tym momencie; odchylił uszy ku tyłowi i tonął w nieruchomej ciszy, dopóki Alysanne jej nie naruszyła. Zbliżyła się do niego, pokonała dzielącą ich odległość dobrowolnie, zaskakując go już po raz kolejny podczas tego spotkania, na tyle wprawdzie, że jego serce przeskoczyło jeden takt. Przymknął oczy, czując jej pocieszający dotyk, znajdując w nim ukojenie, wraz z którym jednak pojawiło się poczucie winy. Chciał ją prosić, by pamiętała o tym, kiedy pozna już jego historię czy też jakieś jej urywki. Chciał ją prosić, żeby uwierzyła, że się nawrócił i zrozumiał swoje błędy. Chęć ta ścisnęła mu gardło i odebrała głos, stał więc w ciszy, ze spuszczonymi powiekami, chciwie chłonąc jej słowa, jakby miały go w jakiś sposób uzdrowić. Miał jednak wrażenie, że słowa te chwilowo tylko uśmierzały udrękę, by na dłuższą metę ją zaognić.
Czy był dobrym koniem? Czy po prostu tak mocno zakorzenił w sobie fałsz, że zdawał się on prawdą, nie tylko dla innych, ale dla niego samego? Czy był w istocie dobry, czy chciał po prostu, by inni tak myśleli?
Przepraszam – odezwał się w końcu, nie otwierając jeszcze oczu, zagubiony w roju kąsających myśli. – Przepraszam, nie czuję się najlepiej – powtórzył, odetchnąwszy głębiej, odrobinę szorstkim głosem, acz szorstkość ta z pewnością nie była wymierzona w klacz. Otworzył oczy i skrzyżował z nią spojrzenia, ukrywając jednak przed nią męczącą go niepewność i poczucie winy. – Pójdę już, nie będę dłużej zajmować ci czasu. Uważaj na siebie, nietrudno tu spotkać jakiegoś drapieżnika – mruknął, sięgając znów po zatroskany ton, jakby chciał wszystko inne nim zasłonić. Przez chwilę jakby nad czymś się zastanawiał, ostatecznie skinął jednak tylko głową i ruszył w bliżej nieokreślonym kierunku, pozostawiając jej blady uśmiech i proste "dziękuję, Alysanne" wypowiedziane ciepło, zanim nie zanurzył się w głębinach gąszczu.
/zt

// dżemkuję ♥
Powrót do góry Go down
Alysanne
piastun | medyk
Alysanne


Posty fabularne : 168

Wschodni Gąszcz Empty
PisanieTemat: Re: Wschodni Gąszcz   Wschodni Gąszcz EmptyPią Maj 03, 2019 5:06 pm

W jej umyśle pojawiały się coraz to nowe pytania. Co takiego stało się w przeszłości? Czemu on tak bardzo to przeżywa? To było aż takie okropne? Czemu się zmienił...? Jej serce łomotało ze stresu spowodowanego tym niepokojem oraz własną odwagą, przez którą w ogóle do niego podeszła. Czy ja w ogóle chcę poznać odpowiedzi na te pytania...?
Jej pysk nadal jednak zachowywał pocieszającą minę, nie dając poznać Fidelisowi, jak wielką niepewność właśnie czuła. Dodatkowej dezorientacji dodały jej jego następne słowa. Pozwoliła w końcu ustąpić wyrazowi pokrzepienia w oczach miejsca zmartwieniu zmieszanym ze skołowaniem. Jego głos stracił nieco na łagodności, a wzrok miał nieodgadniony, gdy w końcu uraczył nim Alysanne. Zanim zdążyła się odezwać, Fidelis odszedł. Klacz jeszcze przez chwilę stała w osłupieniu, po czym, upewniwszy się, że jest już na tyle daleko od niej, że niczego nie zauważy, pozwoliła w zupełności opuścić emocjom jej wnętrze i w jej oku pojawiła się łza, która szybko skapnęła na ziemię. Nie była pewna, czy jej pojawienie było spowodowane opadającym stresem, smutkiem czy też nagle spowijającą ją samotnością, dotkliwą jak nigdy. Zerwała się do biegu i na ślepo pobiegła w kierunku przeciwnym do tego, w którym udał się Fidelis.
z.t
Powrót do góry Go down
Cavalia
zwykły koń
Cavalia


Posty fabularne : 4

Wschodni Gąszcz Empty
PisanieTemat: Re: Wschodni Gąszcz   Wschodni Gąszcz EmptyPon Cze 17, 2019 10:01 pm

Był to kolejny teren, gdzie klacz ta obrała jako następny punkt do zwiedzania. Okazywało tajemniczość i mrok płynący z owego otoczenia. Obdarzyła pełnym skupieniem ciężko zauważalną, wydeptaną ścieżkę, która mogłaby zapewnić jej bezproblemowy powrót do punktu wyjścia. Teoretycznie zbaczając z zaufanej ścieżki, mogłoby spowodować to zagubienie się w gęstwinie. A jej celem nie było zginąć z łap niedźwiedzia, ponieważ prędzej czy później krwiożercze bestie i tak ją znajdą, czy umrzeć z pragnienia. To miała być niewinna wyprawa w nieznane, bezpieczna z nienaruszonym stanem ciała. Co więc mogłoby się przydarzyć? Kroczyła wolno, beztrosko po tutejszych lasach. Póki co naprawdę czuła się dobrze, a przede wszystkim bezpiecznie. A może były to tylko złudne wyobrażenia?
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Wschodni Gąszcz Empty
PisanieTemat: Re: Wschodni Gąszcz   Wschodni Gąszcz Empty

Powrót do góry Go down
 
Wschodni Gąszcz
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
W galopie :: Stado Księżycowych Szczytów :: Podniebne Wzgórza :: Łańcuch górski-
Skocz do: