Wiszące Głazy

Przy jednym z wodospadów znajduje się skalna półka, wychodząca z dżungli. Mieści się ona mniej więcej w połowie jego wysokości. Wystarczy dobrze wyciągnąć szyję, żeby dotknąć pędzącej w dół wody, z rykiem rozbijającej się o skały na dole. Spod białej kurtyny wodospadu wystają głazy. Sprawiają wrażenie jakby wisiały w powietrzu, choć rozbryzgująca się o nie woda świadczy, że jest inaczej. Skalną półkę wyściela miękki, ciemny piach. Nawet w upalne dni jest tu chłodno dzięki pochyłym drzewom rzucającym cień oraz oczywiście, obecności wodospadu.

Przybyła tu energicznym kłusem, jakim to podróżować miała w zwyczaju. Uniosła głowę wysoko, biorąc hausty powietrza w płuca. Nie przyzwyczajona  do tutejszego klimatu była całkowicie zdezorientowana, lecz dzielnie szła dalej, nie poddając się tak łatwo..
Tereny stada są jej absolutnie obce, dlatego lndigo nie miała pojęcia gdzie zmierza. Kierowala się instynktem, z nadzieją że złoty wąs jest blisko, co jakiś czas odwracając sie do Alysanne, posyłając zachęcające spojrzenie, aby podążała za nia.
Zatrzymała się, stawiając na krawędzi i wychylając sie delikatne, aby upewnić się czy roślina nie znajduje się w jakimś zakamarku.
Wielkie szczęście, że udało się nam uciec..- przyznała, odwracając sie w stronę klaczy, robiąc przy tym nieco zażenowany wyraz pyska.

Truchtała za Indigo, wyraźnie zadowolona z triumfu, jaki odniosły w starciu z tym ogromnym koniem. Przerośniętym osłem. Alys zaśmiała się w myślach niemal złośliwie.
Kiedy jej adrenalina nieco już opadła, zaczęła rozglądać się za calisią. Potrząsnęła grzywą i prychnęła. O ile wędrówka stawała się coraz ciekawsza, o tyle Alysanne zaczęły doskwierać gorąco i pragnienie. Dlatego też kiedy tylko usłyszała szum w oddali, zerwała się i dorównała kroku Indigo, by następnie wyprzedzić ją o kilka metrów. Znalazły się na skalnej półce, wysypanej piaskiem. Kawałek dalej w dół pędził wodospad, głośny niczym ryk strąconego z nieba smoka. Miejsce było przyjemnie chłodne i ocienione. Klacz podeszła do spadającej wody i wyciągnęła w jej stronę chrapy. Zimna ciecz połaskotała ich czubek, rozbryzgując się przy tym na resztę pyska Alys, która właśnie ostrożnie wyciągnęła język, by choć trochę ugasić pragnienie.
Kiedy uznała, że już jej wystarczy, odwróciła się do Indigo, ponieważ ta właśnie coś do niej powiedziała.
— Może i był duży, ale nie wyglądał na zbyt inteligentnego — skwitowała. Za nic miała, że szary ogier podniósł na nią kopyta i bliski był zapoznania ich z facjatą Alysanne. Stało się? Nie. Było zatem co przeżywać? Nie! — Jeszcze moment i przekonałabym go do naszej śpiewki o kupcach z mokradeł — zachichotała. Albo to był wynik zmęczenia, albo klimatu, że klacz była tak niezwykle jak na własne standardy rozweselona.
Idąc śladem Indi, rozejrzała się uważnie.
— I jak? Widzisz ją? — Zapytała już poważniejszym tonem, wyraz pyska także miała mniej rozentuzjazmowany.

Indigo rozglądają się jeszcze chwilę za calisią.- ostatecznie jednak wycofała się. Westchnęła głośno, niezadowolona, z faktu ze ponownie nic nie znalazły. To chyba normalne. W koncu, stąd pochodzą.. - zarżała cicho, a kąciki warg uniosły sie delikatne.
Odnoszę wrażenie, ze tu tez nic nie znajdziemy.-oznajmiła smętnym głosem, w którym można było coraz większe pretensje, które nie do końca były ukierunkowane. Fakt, ze szuka czegoś, co właściwie może nie istnieć- a szansę na to, są dość podzielone, zaczynał ja nieco irytować. Marnuje tu tylko swój czas..- przewróciła oczami, po czym zaczęła ponownie rozglądać się za złotym wąsem. - w dalszym ciągu zachowując ostrożność, nie chcąc ponownie napotkać któregoś z wojowników.. w końcu tym razem, wcale nie musi im to ujść na sucho.

Chyba nic tu nie znajdziemy.- powiedziała oglądając się w stronę kłaczy, poczym powoli zaczęła kierować sie ku opuszczeniu tego miejsca, co jakiś czas oglądając się za siebie czy aby na pewno klacz podąża za nią.

Z.t

Alys potrząsnęła głową, rozchlapując kropelki wody z pyska na wszystkie strony. Jeszcze raz się rozglądnęła, uważnie lustrując otoczenie, co jakiś czas zatrzymując spojrzenie na jakiejś roślince, próbując doszukać się w niej calisii. Kiedy rezultaty okazały się takie same jak poprzednim razem, westchnęła ciężko.
Przynajmniej już mi nie jest gorąco...
Klacz odeszła od wodospadu i pokiwała do Indigo głową.
— Jakbyśmy miały coś znaleźć, to już byśmy to znalazły — zgodziła się z ciężkim głosem. Zwiesiła na moment głowę i zaciągnęła się zapachem podłoża. Różne wonie dżungli mieszały się ze sobą, zupełnie zacierając wszelkie istotne tropy. Alysanne przez chwilę straciła wszelką nadzieję na odnalezienie czegokolwiek, lecz zebrawszy się w sobie, podniosła wysoko głowę i machnęła ogonem. Prychnęła na całym długim wydechu, tak dla rozluźnienia, po czym podreptała za Indigo.
z/t